Będę
częściej dodawać wpisy, będę częściej dodawać wpisy, będę częściej dodawać
wpisy…
Nie,
nie wierzcie mi. Nie będę.
Czasami
mam ochotę ukraść komuś chleb i nie wynika to wcale z tego, że sama chleba nie
mam, bo mam.
Ale
jeśli Twój pokój wygląda jak pobojowisko, bo musisz się pakować…
Jeśli
Twoja głowa Cię od jakiegoś czasu skutecznie boli…
Jeśli
Twoja herbata się skończyła…
Jeśli
Twój kubek jest brudny…
Jeśli
Twoja książka wygląda jak podziabany widelcem tatar…
I
jeśli jedynym, co dzisiaj zrobiłaś jest zadanie z rosyjskiego, którego jutro
nie ma…
…to
chęć podprowadzenia komuś chleba jest najłagodniejszym z tych objawów.
To
tyle w kwestii wstępu. A idąc dalej tym tropem, moi mili, Alucardyna jest w
głębokiej twórczej niemocy, z którą to niemocą poradzić sobie nie sposób. Źle
się dzieje. O dwudziestej drugiej chce mi się spać, a jedynym co potrafię
czytać są analizy blogasków. Tyle się tego naczytałam, że teraz zdania, które
buduję w mojej… powiedzmy że książce… wyglądają podobnie jak na blogaskach.
Pokazałabym Wam autentyczny fragment z dzisiaj, ale go wykasowałam, bo
wstydziłam się przed samą sobą, że napisałam coś takiego. Żartuję, nie
pokazałabym Wam, bo jeszcze byście pomyśleli zgodnie z prawdą, że żaden ze mnie
geniusz a uzurpator zwykły.
Apropos
uzurpatora, niektórzy nie traktują poważnie uczucia, jakim darzę miłościwie nam
panującego cara prezydenta Władimira Pierwszego Wielkiego Putina.
Nie wiem, dlaczego napisałam, że powyższe zdanie odnosi się do uzurpatora, bo nasz
wielki, umiłowany ojciec Władimir Putin oczywiście uzurpatorem nie jest. On
jest w prostej linii potomkiem miednego wsadnika, spójrzcie tylko na niego!
Poza tym, jak to zostało wielokrotnie stwierdzone – Putin nie tylko nie jest
uzurpatorem! On jest tym, który przyszedł dźwignąć Ruś na nogi i wyrwać ją ze
szponów demokracji. Naprawdę. Na razie nie udało mu się jeszcze wprowadzić
caratu, ale to tylko kwestia czasu, bo do caratu od putinizmu nie jest daleko
^^
A
wracając do niemocy twórczej, bo to punkt wyjścia był… szykuję się na dwa
konkursy literackie. Tak, z takim poziomem, jaki dzisiaj reprezentuję to
naprawdę wspaniały pomysł i powinniście mnie w tym wspierać. Tak, do Was mówię!
A teraz mam dla Was niespodziankę - dziennik
postaci historycznej pisany na warsztaty twórczego pisania u nas na uniwerku. Jest
to pierwsza część tego osławionego dzieła. Ciekawa jestem, czy zgadniecie o kim
mowa. Na warsztatach jeszcze nie zgadli, ale oni nie mają Internetu, a Wy macie…
Ale bez oszukiwania, kochani! A mamę Alucardyny uprasza się o niepodpowiadanie
;]
wtorek,
27 grudnia 1543 roku
Ze wszystkich
nieprzyjemnych odczuć najbardziej nienawidzę wstydu. Dzień, w którym muszę się
czegoś wstydzić uważam za dzień niewarty uwagi i stracony. Bo wstyd jest
odczuciem niegodnym kogoś takiego, jak ja. A wstyd mi, że jeszcze nie wziąłem
sprawy w swoje ręce.
Od dawna nie jestem
dzieckiem. To źle, że zamiast upomnieć się o swoje (co powinienem zrobić dwa
lata temu) wolałem zabawiać się w rycerza i walczyć z podwórkowymi kotami.
Pustoszono kraj, który powinien należeć do mnie, a ja w tym czasie obdzierałem
koty ze skóry. Jakbym nie widział, co się dzieje.
Mało mnie obchodzą
otruci czy zarżnięci przedstawiciele rodów. Szujscy i Bielscy. Na razie nie
zastanawiam się, którzy są gorsi, na to przyjdzie czas. Mało istotne, którzy
skrzywdzili mnie bardziej, bo i tak wszystkich strącę do piekła, skąd
przyleźli. Wierzę, że poza torturami, jakimi ich w odpowiednim czasie
poczęstuję, kara czeka ich również z ręki Boga. Mam nadzieję, że Najwyższy
odpowiednio odpłaci im za moje krzywdy. To jednak jeszcze niestety zbyt odległa
przyszłość. Na razie powinienem pomyśleć o Andrzeju Szujskim. Nie obchodzi
mnie, ilu ludzi zamordował, ani dlaczego to zrobił. To wszystko byli bojarzy,
więc nawet się cieszę, że zginęli. Niemniej wielu teraz nienawidzi Szujskiego
prawie tak samo, jak ja, więc nie byłoby źle, gdybym to wykorzystał.
Zastanawiam się tylko, jak.
Nie mam jeszcze
odpowiedniego doświadczenia i nie wiem, jak to zrobić. To pewne, że Andrzeja
trzeba się pozbyć i to jak najszybciej, ale… Sam nie wiem. Kilka już razy
złapałem się na tym, że najchętniej osobiście poderżnąłbym mu gardło. Rzecz w
tym, że nie do końca wiem, czy to wypada. Poza tym gdybym kazał go zabić,
mógłby bardziej pocierpieć, a ja tylko stałbym obok i patrzył spokojnie. Gdybym
chociaż mógł kogoś zapytać, co byłoby lepsze… Niestety tutaj nie można nikomu
ufać, a w każdym razie ja nie mogę. Oni myślą, że nie wiem o tym, że
najchętniej utopiliby mnie albo zadusili. Odkąd pamiętam, muszę na nich
wszystkich uważać, bo dybią na moją pozycję.
Mam tylko tę przewagę,
że oni ciągle mają mnie za chłopca, podczas gdy ja niedługo już będę mężczyzną.
Mam już trzynaście lat, ile może minąć do mojej oficjalnej koronacji? Rok, dwa?
A wtedy zobaczą, z kim
zadarli…
Na
papierze zawsze mi wychodzą krótsze zdania niż na komputerze, ciekawe czemu…
Uroczym
dzieckiem była moja postać, nieprawdaż?
A,
i jeszcze jedna refleksja odnośnie pisania dzienników kogoś tam… Zauważyliście,
że teksty stylizowane na dziennik zawsze są o czymś? Nigdy o niczym. A gdyby
tak przyjrzeć się autentycznemu pamiętnikowi, na przekład mojemu, to okazuje
się, że jest tam jeden chaos. Większość wpisów napisana w wolnej chwili z
nudów, względnie pozbawiona tematu. Połowa wpisu potrafi być o tym, że wypisuje
mi się długopis, druga połowa o tym, że piosenka się wolno ściąga z Internetu…
Taka tam refleksja podczas przepisywania ^^
Głodna
jestem.
Trzymajcie
się i do następnego! :*
P.S.
W czerwcu pojadę do Moskwy! ;]
Po tym jak znalazłam pamiętnik z czwartej klasy podstawówki, otworzyłam na pierwszej lepszej stronie i w moje oczy rzucił się tekst "komar użarł mnie w dupę", stwierdziłam, że wszystkie moje zeszyty należałoby spalić. No popatrz, na okładce zeszytu z chemii, który mam od dwóch lat, widnieją rysunki różnie wystylizowanych zwierząt z podpisami typu "kot żul", "mamut emo" i "królik lunatyk". Był nawet "pingwin skate", ale z całej gromady wyszedł najgorzej. Widział to kto, tak zhańbić pingwina... W każdym razie jestem niezmiernie szczęśliwa, że pani z chemii nigdy nie miała w swoich rękach mojego zeszytu. Właściwie wczoraj zorientowałam się, że coś takiego tam w ogóle widnieje... różowym cienkopisem narysowane...
OdpowiedzUsuńTak, a teraz bardziej w temacie... Im dłużej Cię znam, im dłużej prowadzę z Tobą rozmowy, mam coraz większe wrażenie, że kompletnie nie czujesz się Polką. Zrusyfikowali Cię xD Btw, Ty, Ty na studiach, nie chleb powinnaś kraść, tylko ser. Ser, szynkę, albo Nutellę. :D Tak, zdecydowanie Nutellę, przysmaki się kradnie, nie chleb XD
Pozdro, czy coś :D
Lajt, to tylko taka stylizacja ;] Zainteresowanie Rosją, taka swoista rusofilia... Ale jestem Polką, serio ;]
OdpowiedzUsuńmoje pamiętniki sprzed lat to dajże spokój, lepiej nie zaglądać, bo jeszcze wybuchną XD
Ja wciąż mam straszne rzeczy i to dość świeże...kilka zeszytów,a każdy ma swoją nazwę. "Zielony zeszyt" spaliłam po tym, jak przeczytałam coś starego i przez dwa dni chodziłam jak struta, a jedyne co powtarzałam od czasu do czasu gdy ktoś próbował ze mną porozmawiać to "Muszę to spalić. Muszę...muszę to spalić". Mam jeszcze groźnie brzmiący "Różowy zeszyt",ale nauczona, tam już nawet nie chcę zaglądać...
OdpowiedzUsuńCo do weny twórczej...ostatnio przez caaaały okrągły weekend próbowałam coś napisać. Zero weny. Zero absolutne bym wręcz powiedziała. W noc niedzielną wstałam, chwyciłam komórkę i przez godzinę zapisywałam pomysły, tworząc tym samym coś w rodzaju spisu wydarzeń obszernej trylogii. Logika?
A tak w ogóle to ja Ci jeszcze nie napisałam komentarza na Koszmarze? o.O Aaa...no racja. Kurdę, muszę się zabrać za te moje groźby karalne wobec Ciebie złociutka.
Pozdrawiam.
Faktycznie, cudze dzienniki wychodzą o czymś, a nasze własne... Czytałam ostatnio moje pamiętnikopodobne coś. Przed spaleniem się powstrzymałam, ale histerycznego śmiechu już nie zdusiłam
OdpowiedzUsuńWena odchodzi i przychodzi kiedy jej się spodoba. Ja na przykład czekam na porządną wenę już dobre pół roku. Bo te bzdety, które sobie tam gdzieś popisuję, to szkoda gadać... Zresztą sama widziałaś. Tak to wychodzi jak tworzę, kiedy mi się tylko wydaje, że mam wenę
Niemoc twórcza... Niedobrze! Choć nawet najlepszym się zdarza. Ale, ale, stwierdzam, że po świętach każdego powinna dopaść wena twórcza. Skoro nawet taki wyjątek jak ja, który chyba wewnętrznie rękami i nogami wzbrania się przed weną, zaczął rysować, to coś jest w powietrzu!
OdpowiedzUsuńHm, bez sprawdzania w Internecie strzelam (!) - Kazek Sprawiedliwy. Nie pamiętam kompletnie co to było za stworzenie ten Szujski. Ale pozwolisz, że teraz to sobie sprawdzę. Hm... Ivan IV Groźny? Żartujesz? Nigdy bym nie wpadła :D
I masz rację, w pamiętniku jest jeden wielki chaos, więc wszelkie stylizacje dobrze się czyta, ale i tak są sztuczne i nie oddają prawdy!
Chyba musiałabym się zdrowo starać żeby pamiętnik był "pamiętnikiem", a nie tylko kawałkiem materii, na którym zużywam długopis, kredki, klej i przeklejam obrazki z gazet wycięte do niego.
A ja sądzę że to wina zimy która jest bez śniegu. To wszystko przez nią ta cała niemoc twórcza. :D . Tak poza tym to niewiem co jest bardziej ciekawego od historii, ale naszej, polskiej. Oczywiście nie hejtuję, ale dużo osób nie zdaje sobie sprawy, że u nas w Polsce lepiej byłoby z królem niż tym czymś co teraz rządzi. :(
OdpowiedzUsuńA z w rosji jest to obojętne bo i tak nic się u nich nie zmieni.