Medal
z kartofla za szczerość dla laski, która powie mi, że najważniejsi w jej życiu
są FACECI.
Ostatnio
coraz częściej nachodzi mnie refleksja o tym, co dla wielu dziewczyn z mojego
otoczenia ma największe znaczenie. Jak czasem sobie zestawię wypowiedzi wielu
moich znajomych, czuję porażające zwątpienie w inteligencję tych tworów. Innym
razem zastanawiam się, czy to może raczej ze mną jest coś nie tak… Ale prawie
zawsze dochodzę do wniosku, że z nimi…
Nie
zauważyliście przypadkiem, że większość dziewczyn, choćby się nie wiem jak
zapierała, sprowadza dosłownie wszystko do jednego tematu: znalezienia faceta.
I tu bynajmniej nie chodzi o jakąś tam wielką miłość, przeznaczenie, drugą
połówkę i tak dalej. Nie. Żeby tylko znaleźć
faceta. Może i jestem nieco przewrażliwiona, ale mnie osobiście kojarzy się
to z szukaniem czegokolwiek na siłę. Znaleźć tylko po to, żeby mieć, bo jak się
nie ma to jest się gorszą. Tak więc odchudzanie, fryzura, kolor włosów i
paznokci, makijaż, ubiór – wszystko to prowadzi do jednego. Tak ubrana nigdy
nie znajdziesz faceta. Ufarbuj się, faceci lecą na blondynki. Takiej grubej żaden
facet mnie nie zechce. Bo przecież nic innego nie ma znaczenia! Drogie
dziewczyny, czy nigdy nie pomyślałyście, że ubieracie się, farbujecie włosy,
malujecie paznokcie… dla siebie?! Powinnyśmy chcieć ładnie wyglądać, ale tylko
i wyłącznie po to, żeby dobrze się czuć we własnym ciele i w swoich ciuchach.
Nie po to, żeby jakaś tam męska wywłoka zwróciła na nas uwagę…
Miałam
kiedyś chłopaka, byłam z nim miesiąc i było to jakieś dwa lata temu. Jakieś półtora
roku po naszym rozstaniu nasłuchałam się od znajomej o tym, że ja to
przynajmniej miałam faceta, a nie to, co ona i jaka to ja niby nie jestem
doświadczona w tych sprawach. Jedyną reakcją tutaj mógł być klasyczny facepalm,
ale dobra ciocia Alu usiłowała dziewczynce wyjaśnić, o co z tym chodzi… w
sposób logiczny. Po pierwsze, ten, pożal się Boże, związek trwał miesiąc.
Zaiste długo… Nie no, po miesiącu bycia razem to się już wszystko o tym wie,
przecież! Po drugie, miałam wtedy szesnaście lat, a mój „facet” siedemnaście.
Naprawdę dużo mogliśmy wtedy wiedzieć o życiu. Po trzecie, znaliśmy się aż dwa
dni, kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić… Taaa, nie wiem o tobie kompletnie nic
oprócz tego, jakiej muzyki słuchasz, ale KOCHAM CIĘ! Niestety logiczne,
racjonalne argumenty zazwyczaj mają ogromny problem z dotarciem do jednostek
upartych i myślących jednym torem. Wiecie, co usłyszałam na mój przepełniony
żelazną logiką i zakończony zdaniem „facet to tylko dodatek do życia, a nie
jego główny cel” wywód? No tak, ale ty
już miałaś ten dodatek do życia, więc możesz sobie gadać… No cholera! To po
co ja przez dziesięć minut strzępiłam sobie jęzor?
Innym
razem mówię pewnej osobie o piętnastoletniej dziewczynie, która wydaje książkę.
Mówię, że ciekawi mnie, czy ta książka będzie dobra, i w ogóle niesamowite, że
laska wydaje książkę w tak młodym wieku. I to w Polsce, gdzie generalnie rynek
kulturowy leży i kwiczy, bo przecież zbieramy uparcie cały amerykański kicz. No
i generalnie chcę przeczytać tę książkę i zobaczyć. No i kurczę, ona ma
piętnaście lat i wydaje, a ja osiemnaście wtedy i… nie. Pożaliłam się na swój
marny los i na to, że się włóczę po mieście zamiast siedzieć na dupie i pisać,
lepiej mi się zrobiło, jak wylałam komuś swoje frustracje na łeb, ale…
odpowiedź jaką usłyszałam przyprawiła mnie o demota na kolejne kilka dni. Daj spokój, Zuzka, przecież ona jest za
młoda, żeby pisać. Nie wiesz nawet, czy się kiedykolwiek całowała z facetem…
Patrzę na szanowną rozmówczynię z ogromnym WHAT THE FUCK?! w oczach i usiłuję
jakoś pojąć ten skrót myślowy. Zaraz, jak ona przeszła od wydawania książki do
całowania się, bo nie ogarniam? Nie ogarnęłam. Co ma piernik do wiatraka, no
ludzie! Ma piętnaście lat, wydaje książkę… i się nie całowała. Ktoś umie to
połączyć w logiczną, spójną całość? Bo ja jakoś nie.
Ostatnio
w ogóle się załamałam. Idę sobie do sklepu z kumpelą, co wydaje mi się całkiem
inteligentną istotą. A ta mi zaczyna rozkminiać, czy powinna szukać faceta
teraz, czy nie warto. Bo zamierza jechać do Niemiec na stałe no i tutaj to
musiałaby znaleźć takiego, który by za nią pojechał, a z kolei do wyjazdu ma
jeszcze dwa lata, to nie chce być tyle czasu sama, bo z resztą nie wiadomo, czy
tam znajdzie. Rączka do góry, kto się dwa razy zgubił w tym zdaniu? Ja w jej
wypowiedzi gubiłam się kilkanaście razy, gdyż była ona składna niczym Pan
Tadeusz czytany od tyłu o trzeciej w nocy przy akompaniamencie deathmetalu.
Patrzę na nią oczkami jak dwa zera, mrugam raz jednym, raz drugim i pytam
zwięźle… aleosochozi? I dodaję nieco konkretniej: A dlaczego nie myślisz o
wykształceniu i karierze tylko… szukaniu faceta?
Założę
się, że od kogoś usłyszę, że sfrustrowana jestem i faceta mi trzeba. Za długo
jestem sama i hejtuję laski, które coś robią, żeby zmienić swój status na
facebooku.
Powiem
wam, drogie panie, że posiadanie faceta to problem. Po pierwsze, masz jeszcze
mniej czasu na naukę, pracę i spotkania ze znajomymi, bo spotykasz się Z NIM.
Po drugie cały dzień i pół nocy ktoś nieustannie truje ci dupę, że cię kocha i
że nie może bez ciebie żyć. (To się powieś i daj mi się wyspać!) Po trzecie
każde spotkanie z kumplem na piwie musisz mu tłumaczyć. (Kochanie, to tylko
kolega… kochanie, to kumpel i już… kochanie, do ciężkiej cholery, jeszcze jedno
słowo i on przestanie być tylko kumplem… kurwa, kochanie, chcesz mieć zaraz
widelec w oku?! to TYLKO kumpel!) Dodajmy, że jak on idzie gdzieś z kumpelą to
nie waż się być zazdrosna, bo usłyszysz, że mu nie ufasz i go ograniczasz. Po
czwarte, spróbuj go nie uwzględnić w planach na weekend! Obrazi się i zagrozi,
że z tobą zerwie. Kij z tym, że oprócz niego masz jeszcze rodzinę, przyjaciół i
pracę, szkołę, nie. Jedź z nim na cztery dni w góry z okazji weekendu.
Jestem
zgorzkniała, bo dawno z nikim nie byłam? Sfrustrowana? Mam traumę z
dzieciństwa? Przedawkowałam ostatnio kominka? A może tylko opieram swoje teorie
na logicznych argumentach? Jestem sama i dobrze mi z tym. Od wygadania się mam
przyjaciół, tak samo jak od bezcelowego łażenia po mieście. A czas, który
musiałabym spędzać z facetem, mogę konstruktywnie wykorzystać na pisanie i
zarabianie pieniędzy.
I
wiecie co? Szczęśliwsza jestem niż w moim ostatnim związku, zakończonym jakoś
przed maturą. I spokojniejsza. Polecam wszystkim, życie singla jest super!
No
i jeszcze macie moje zdjęcie, na jeszcze większe popsucie humoru ^^
Pozdrawiam
serdecznie wszystkich czytających, komentujących, czy też tylko włażących na
stronę i podbijających mi statystykę XD.
no, tym razem pierwsza:D
OdpowiedzUsuńnom, to teraz na temat^^ pozwól, że podpiszę się pod tą wypowiedzią. Chociaż nie wiem, czy mam prawo się wypowiadać jako ta niedoświadczona 20-latka, która nigdy nie miała faceta, o całowaniu się nie wspominając... Prawda, byłam zakochana, chciałam się podobać temu jedynemu, miałam złamane serce... Ale nie można powiedzieć, że uganiałam się za chłopakami. O nie, byłam na to zbyt nieśmiała^^' Pomijając fakt, że przed liceum dla chłopaków byłam tylko naiwną kujonką, która nie potrafi odmówić, kiedy się chce od niej zerżnąć zadanie czy sprawdzian i którą czasem można przezywać "gruba" lub "tłusta" - żeby czasem sobie za dużo nie pomyślała... Wtedy oczywiście o wiele bardziej się tym przejmowałam, ale jak teraz się nad tym zastanowić, to... niby za takimi "facetami" miałam się uganiać?? To nie tak, że rękami i nogami zapieram się przed posiadaniem chłopaka... Chciałabym go mieć, ale nie dla samego "mieć" czy żeby się nim pochwalić przed innymi dziewczynami. Chcę tego jedynego, który się ze mną ożeni, któremu urodzę bliźniaków i który będzie ze mną do śmierci. Wiem, dość naiwne myślenie jak na dzisiejsze czasy^^' Ale jak juz wspomniałam, jestem naiwną osobą^^'
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o strojenie się dla faceta... Cóż, malowanie się i farbowanie odpada, bo moja przekorna natura nie uznaje takich rzeczy. Poza tym wolałabym, żeby ktoś pokochał MNIE, a nie wiadro makijażu na mojej twarzy (chociaż na razie nic nie wskazuje na to, żeby to nastąpiło...^^''). Ładne ubrania... Hm... Kupuję je przede wszystkim dla siebie mając nadzieję, że pomogą mi choć trochę polubić swoje ciało, aczkolwiek przeważnie nic z tego nie wychodzi, bo jestem za gruba do większości z nich...^^''
gomen, jeśli trochę za bardzo Ci tu ponarzekałam^^' najważmniejsze, że Ty czujesz się szczęśliwa:)
buziaczki i do zobaczenia:)
Cała ta odpowiedź... brzmi... jak... leczenie swoich kompleksów.
UsuńJeśli nie będziesz dbać o siebie, to zapomnij o facecie. I bynajmniej nie mówię o tonie tapety.
Człowieku, kimkolwiek jesteś, nie masz prawa zwracać się w ten sposób do Spokoyoh na moim blogu, jasne? Komentuj moje posty i do mnie zwracaj się jak chcesz, byle krytyka była konstruktywna, a wypowiedź poprawna językowo.
UsuńI podpisz się, żebym mogła cię znaleźć. Jak ktoś komentuje jako "anonimowy" i nie pozostawia możliwości odpisania sobie w miejscu, gdzie na pewno zauważy... cóż, najwyraźniej obawia się zdania Alusi na swój temat, nie jest tak?
Kocie, z tymi facetami to jedna, wielka porażka. Mam znajomą, która ubiera się jak... emm... kobieta lekkich obyczajów. Jest szczupła, ale ma chyba problem z depilowaniem sobie nóg, bo naprawdę wyglądają tragicznie. Jakoś ją to nie martwi, wiecznie przychodzi do szkoły w krótkich spodenkach. Kilka razy próbowałam ją naprowadzić na to, żeby nie pokazywała swoich nóg, kiedy te są w takim stanie, ale jakoś mi to nie wyszło. Natychmiast robiła odwet, gnojąc mnie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie dziewczyna ma 15 lat, ubiera się jak lafirynda (i trzeba wspomnieć, że nie ma czego pokazywać), ma mocną tapetę na twarzy i zachowuje się jak kretynka, plagiatując zachowanie innych. Tylko, że ona robi to z przesadą. Mocną przesadą.
Wszyscy dookoła się z niej śmieją. Być może bym o tym nie wiedziała, bo nie chodzę z nią do klasy. Ale w momencie, kiedy rozmawiam z innymi znajomymi i słyszę od nich takie rzeczy... sama rozumiesz. Ona jest pewna, że chłopaki z jej klasy do niej startują. Przeraża mnie, szczerze przeraża mnie ta świadomość. Oni traktują ją tak, jak mój kolega z klasy wszystkie dziewczyny, a trzeba wspomnieć, że jest to fan pornoli i wydaje mu się, że każda w przyszłości będzie stała pod latarnią.
Nieraz próbowałyśmy ją z przyjaciółkami sprowadzić z tej drogi. Każda próba delikatnego powiedzenia jej, że oni wcale do niej nie zarywają, tylko się z niej napieprzają... kończyła się klęską i super fochem. Patrzyłam, jak ona się zmienia. I nawet sobie nie wyobrażasz, jak cholernie żałuję, że nie ingerowałam w jej życie. Nosiłam miano przyjaciółki i wcale nie zachowałam się tak, jak powinnam.
Nie będę ściemniać. Miałam kogoś z kim bardzo dobrze mi się rozmawiało. Wszystko zmierzało w dobrą stronę, mieliśmy iść do kina. I ta oto cudowna przyjaciółka wtrąciła się w to wszystko. Od tak, po prostu. Zaczął zwracać większą uwagę na nią. Ja w końcu nie miałam tej super śmiałości, ani nie nosiłam dekoltów do pępka. Nie wywijałam wszędzie dupą, żeby mnie każdy zauważył. Nie wiem, czy jej się wydawało, że ja o tym zapomniałam. Naprawdę nie wiem, ale po pewnym czasie jej zalecania się, on wyznał jej miłość. I odrzuciła go, po czym łaskawie przekazała mi, że to było tylko zauroczenie i że ŻAŁUJE tego, co zrobiła. Piętnastolatki mają idiotyczne problemy, ale jak na przyjaciółkę... zdecydowanie nie było to dobre zachowanie.
UsuńA teraz zadaję sobie pytanie. Co się stało z tą dziewczyną, którą ja miałam za przyjaciółkę? Zdziczała. Zdziwczyła się! Dlaczego? Bo FACET. W dodatku nie dojrzały, bo taki piętnastolatek o niczym innym nie mówi, tylko o c===3. Nie wiem, jak tam było za Twojego gimnazjum, ale teraz jest to zwykła katastrofa. Dwa lata za człowiekiem lasu. Zero szacunku - zarówno chłopaków do dziewczyn, jak i dziewczyn do siebie.
Ja się martwię, bo siostra kupiła mi bluzkę z wielkim dekoltem i nie wiem gdzie w niej wyjść, a ona w tym czasie wywala wszystkie bluzki, które takowego nie mają O.o
Słońce, czy to, że piętnastolatka wydała sobie książkę, to źle? XD Hahahahahah, może ja pisać nie powinnam, bo PIĘTNASTOLATKA pisać nie umie XD Idę pocałować jakiegoś obcego gościa na ulicy, może to coś zmieni XD
PS. Jaki facepalm, ja tu w środku czytania felietona o facetach, a moja babcia do mnie "wspaniały kapuśniak". XD
PS2. Kocie, jesteś zdesperowana! Znajdę Ci faceta! XD A tak poważnie... facet znajdzie się sam. Nie ma sensu szukać na siłę, bo to po prostu samo strzeli. A jak strzeli, to będzie już za późno. I z pewnością nie będzie to miało nic wspólnego z "muszę zmienić mój status na facebooku, żeby pochwalić się znajomym".
PS3. Standard, em pisze zbyt długie komentarze i potem tak to się kończy ^^
PS4. Błagam, wyłącz antyspam! Dla takich debili jak ja, którzy mają potrzebę dobitnego skomentowania felietona Alu XD
Ależ mi głupio pisać, że "w pełni się z Tobą zgadzam", kiedy patrzę na komentarze powyżej. No ale cóż, nie mam pojęcia, co jeszcze napisać, bo Weny brak od jakiegoś czasu. W każdym razie mówisz, masz. Dobiłaś do piątki. ;)
OdpowiedzUsuńczepiasz się ;p
OdpowiedzUsuńnie mówię, że to ma być życiowy cel, ale faceci nie są niepotrzebni!
i tylko nie mów, że łatwo mi mówić... ;)
Jestem logiczna :D wszyscy mnie rozumieja tylko nie ty:P przeciez to bylo skladowe, logiczne, proste zdanie:D
OdpowiedzUsuńhej lena
UsuńPrzerabiałem to już. To jak ze zwierzętami. Nie mam psa, bo trzeba z nim wychodzic na spacer, placic za weterynarza, odkurzac klaki i jeszcze budzi mnie w nocy. Tak mowia osoby pytane dlaczego nie maja psa.
OdpowiedzUsuńA wtedy poznaja kogos, kogo nigdy nie szukali. I jest dobrze.
Instynkt stara!! instynkt XD Gatunek musi przetrwać!!
OdpowiedzUsuńWidzę iż zamiesciłaś świetne cytaty w swoich rozmyslaniach, ach jakże bym je znała juz na pamięć słysząc niegdyś takie same! XD
Już Ci to mówiłam, ale uwielbiam twoje teksty! Jestem jak najbardziej za! Do k... z facetami! Mam przyjaciół, swoje hobby, zajebiste plany na przyszłość i aktualnie mam gdzieś związki... fakt na ciacha na ulicy pogapić się lubię, ale żeby zaraz robić z siebie stworzenie lekkich obyczajów to podziękuję, poczekam, mi się nie śpieszy... jak będzie trzeba to się znajdzie, a jak nie to trudno nie będę się wieszać. ;*
OdpowiedzUsuńNawiedzona blondyna ;P
Ps. Alusia proszę o więcej! Lud woła o igrzyska!!!
Heh heh. Ja mam 13 lat,ciągle gdzieś tam mleko pod nosem i...jestem przerażona. Powód? Połowa moich drogich rówieśniczek ma/miało/chce mieć/zmienia jak rękawiczki facetów. Naprawdę,to jedna z niewielu rzeczy które mnie przerażają,szczególnie gdy dowiaduje się czegoś w stylu-"No,my z misiaczkiem chodzimy ze sobą od piątej klasy,znaczy od mojej piątej,a jego 2 gimnazjum.",albo gdy w szóstej klasie koleżanka mówiła mi że ona i jej facet planują już seks. Dla mnie to jest nic innego jak patologia. Tak,tak,Angie zacznie teraz ględzić. Przyznaje,bo w kłamstwie sensu nie widzę. Jestem zboczona,nie kryje się z tym. Oprócz tego przeżywam swoje pierwsze ZAUROCZENIE. Ale gdy słucham o "ukochanych" moich znajomych,aż chce mi się rzygać. Przecież to jest oczywiste,że taki związek się rozpadnie za parę godzin,dni,najwyżej tygodni czy miesięcy. Małolaty,w tym ja nie wiedzą jeszcze co to tak naprawdę znaczy "kochać". Wielu dorosłych tego nie wie. Myślę że każdy zorientuje się,kiedy nastąpi "to",czyli wielka,prawdziwa miłość. Może to nastąpić w wieku lat 16,może w wieku lat 30,45,60. A może też nigdy nie nastąpić. Natomiast nie widzę sensu w tych wszystkich miłostkach na kilka dni. Po co to? Żeby zaszpanować? Nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam,jestem na etapie pierwszego zauroczenia. Chłopak jest fajny,mamy parę wspólnych tematów,dobrze mi się z nim gada. Ale za dwa lata nasze drogi się rozejdą. Koniec.End.Ende.Dulo.Fino.Fin.Final.Einde.エンド
I co? No nic. Mam całe życie przed sobą(oczywiście jeśli studia medyczne mnie nie załamią i się nie powieszę),cały świat do zobaczenia,dziesiątki ludzi do poznania.
A w skrócie- mam czas.
Pozdrawiam i przy okazji dziękuję,ten blog mnie naprawdę inspiruje:)
A i jeszcze jedno. Ta fotka jest zajefalista!!!
OdpowiedzUsuńE tam, myślisz, jak dziewczyna, nie jak kobieta ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ile można robić, mając faceta? To zawsze ulepszenie. Jeszcze trochę doświadczeń przed Tobą :)
Justyna z Warsztatów.