poniedziałek, 27 maja 2013

Ballada o starym łachu


Tytuł oczywiście jak zwykle sugerujący, o czym będzie wpis.
Witam Was serdecznie ;]
Piszę do Was z pociągu, za który zapłaciłam jak ostatni frajer. Pociąg nie ma internetu, trzęsie się i nikt jeszcze mnie nie zapytał, czy mam ochotę na kawę albo herbatę. Nie mam. Ale chodzi o sam fakt, żeby zapytać…
Jednakże, mimo wszystko wpis dzisiaj będzie względnie pozytywny, bo dotyczący czegoś, co wielbię, kocham i ubóstwiam, a mianowicie… koncertów.


To się zaczęło, kiedy pierwszy raz pojechałam na Celtyk, o którym już pewnie zdążyliście przeczytać. Wcześniej twierdziłam, że nie lubię koncertów, a było to stwierdzenie tak absurdalne, że równie dobrze mogłabym twierdzić, że nie jestem człowiekiem. W każdym razie wtedy w Będzinie wyzwoliła się we mnie szalona miłość do koncertów, a dalej poszło już z górki ;]
Bo to jest tak, moi drodzy, że posiadanie wszystkich płyt jakiegoś zespołu (nawet w oryginale) to właściwie nic, dopóki się nie pójdzie na koncert. Wtedy dopiero nawiązuje się jakaś więź pomiędzy fanem a artystą, a tak naprawdę pomiędzy człowiekiem a muzyką. Nie wiem dokładnie, na czym to polega, ale muzyka jest czymś niezwykłym i ma sens tylko wtedy, kiedy się jej nie słucha uszami, a czuje całym ciałem.
Jasna sprawa, że nie wszyscy dostrzegą w skakaniu i darciu się pod sceną coś więcej niż to skakanie i darcie, ale dla mnie koncert jest przeżyciem prawie że mistycznym. Niedawno minęły w Opolu tzw. Piastonalia. Nie mam pojęcia, czemu to się nie nazywa „juwenalia”, żeby wszyscy wiedzieli, o co chodzi, tylko jakoś dziwacznie, ale mniejsza z tym. Zagrali między innymi Farbeni i Strachy na Lachy. W którymś momencie ktoś mnie spytał, skąd ja biorę na to siłę, żeby pół nocy skakać, śpiewać i się cieszyć, a ja nie miałam pojęcia, co powiedzieć. To się znikąd nie bierze, to zwyczajnie jest. Trzeba Wam wiedzieć, że jak mam przebiec dwieście metrów to jestem cała chora, natomiast na koncercie mogę kilka godzin skakać i szaleć bez trudu. Prawda, po Strachach byłam tak zmęczona, że nawet spać nie miałam siły, ale w życiu bym nie powiedziała, że nie było warto.
(Czy ten pociąg musi się tak trząść?!)

 A teraz mam dla Was trochę świeżych refleksji koncertowych:
Po pierwsze – na Celtyku to jest jednak kultura, nie to, co gdzie indziej. O ile w Będzinie szybciej zespół przestanie grać, niż ktoś cię wdepta w ziemię, tak na Piastonaliach jacyś goście z galopującym kryzysem wieku średniego prawie mi złamali żebro o barierkę. Idąc dalej tym tokiem myślenia, na koncercie trzeba się umieć zachować, nie ma wyjścia. Trzeba zauważyć, że obok ciebie jest człowiek, a nie manekin i że dobra zabawa nie ma polegać na ostrym mordobiciu. Pogo, w którym dwumetrowy metal w pieszczochach ma w poważaniu to, że właśnie przysadził dziewczynie z łokcia w twarz mówię zdecydowane NIE!
Po drugie – mama miała rację, „mężczyzna nie musi być piękny, wystarczy, że ładny ma głos”. Moi idole, wokaliści ulubionych zespołów nie wyglądają zbyt zachęcająco, chociaż śpiewają pięknie. Ale tak naprawdę nie ma znaczenia, że są szpetni. Najmniejszego ;]
Po trzecie – mała rada na przyszłość od cioci Alu, sposób na niezgubienie telefonu w pogo. Nie, nie trzeba go dawać ochroniarzowi do potrzymania. Wystarczą wysokie glany, w cholewę których można wepchnąć telefon i niczym się nie przejmować, bo jeśli but dobrze przylega do nogi, to nic nie ma prawa się wysunąć. Myślę, że do buta można też wcisnąć inne rzeczy – pieniądze (papierkowe), kartę mieszkańca do akademika, legitymację studencką i takie różne.

No i jeszcze jako taki mały bonus, mam dla Was kilka zdjęć z koncertu Strachów na Lachy. To we wściekle zielonych spodniach to ja XD

Dużo nas było XD
Mina sugerująca nieogar musi być XD
 Trochę glanów, zazdrościjcie mi ;]




Obraz tego, czego NIE lubię na koncertach, ludzie ogarnijcie, jak czasem wyglądacie!



I moje najnowsze trofeum, z soboty. Podpis Gawlińskiego na starym łachu. I właśnie stąd wziął się tytuł posta, jakby kto pytał…

Wiem, wiem, niewiele tu widać... ale pochwalić się musiałam! 

 Pozdrawiam!

13 komentarzy:

  1. cieszę się, że się dobrze bawiłaś^^ też się muszę kiedyś wybrać na koncert:) tylko niech coś fajnego zagrają jakoś blisko mnieXD albo przynajmniej w Katowicach, to się wbiję do Ciebie;D
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będzie coś fajnego w Katowicach albo w Tychach to zapraszam serdecznie ;]

      Usuń
  2. A mnie nie chcą puszczać na koncerty zwłaszcza z powodu łamania żeber o barierki i pogo, w których nikogo nie interesuje, że przywalił komuś łokciem w twarz. Oprócz tego rodzice obawiają się, że się przewrócę i mnie ktoś podepta XD
    Ej, ale masz fajne spodnie, też chcę! XD A z pociągu to Ty się ciesz, bo ja nigdy nie jechałam.
    Baj de łej u nas miały być juwenalia i nam odwołali z niewiadomych przyczyn. A szkoda, bo miałam iść na Akurat (znaczy się tak planowałam, bo prawdopodobnie musiałabym cisnąć niezłą ściemę, żeby faktycznie pójść). XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, Akurat! Też bym poszła!
      Dobrze, że nie było, bo bym zazdrościła XD Nie no, żart... Jedź na Celtyk, tam ci nikt krzywdy nie zrobi, a potem będziesz już wiedziała, jak się zachować na koncercie ;]
      Ja właśnie za często mam z tymi pociągami styczność XD

      Usuń
    2. Ej, to się tak mówi, "jedź" bo "jedź", ale pókim niepełnoletnia, takie decyzje należą do rodziców, którzy po prostu mnie nie puszczą. Chciałam na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy z przyjaciółką, to się dowiedziałam, że nie wiem, jak to jest iść tyle dni pieszo tam, że nogi odpadają i se będę mogła iść, jak skończę dwadzieścia lat. A przyjaciółka chodzi co roku, od kiedy skończyła 11 lat. Masakra.
      A przecież tak je lubisz! :D

      Usuń
    3. No bez przesady, żeby komuś nie pozwolić iść na pielgrzymkę to się jeszcze z takim motywem nie spotkałam XD
      Ja wiem, ale wszystko da się załatwić... Ja w sumie na pierwszym celtyku byłam zaraz po gimnazjum i w sumie to się obyło bez szarpaniny z rodzicami. Pojechałam na jeden dzień, tata po mnie przyjechał później i było spoko.
      No widzisz, wszystkiego można mieć dość, nawet jak się to wcześniej lubiło. To znaczy pociągi są w porządku, ale dzisiaj trzęsło, wiało po głowie i zapłaciłam za dużo.

      Usuń
    4. No to widzisz. "Bo mi stopy odpadną". Tyłek, a tam się da załatwić podwózkę, jak ktoś nie może dalej. I i tak słyszę "nie" -.-
      Fajnie tak, zazdroszczę XD
      Mhmhm, przekonam się kiedyś sama. :>

      Usuń
    5. Ty się nie buntuj, ani nie pytaj, tylko z nimi porozmawiaj ;] skutkuje tylko wymiana logicznych argumentów, inaczej obie strony się wkurzą i będzie taki niesmak. I po co to?

      Usuń
  3. Alu, bądź ty moim medium i przekazuj mi wiadomości o koncertach w tychach lub katowicach xD
    Tak btw, dlaczego pociąg, w końcu zdrowy tryb życia to łażenie, a nie jazda...

    Dobra i tak wiesz, że żartuje z tym zdrowym trybem życia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jazda piechotą z Katowic do Opola! Promuj zdrowy tryb życia! XD
      Postaram się, ale właśnie posprawdzałam i w najbliższym czasie nie ma nic ciekawego, a w każdym razie nic co mnie interesuje. Ale wpisz sobie "tychy koncerty 2013" i wszystko się wyświetli ;]
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. http://nooooooooooooooo.com/

      Usuń
  4. Jak dotąd na żadnym koncercie nie byłam (nie licząc krótkich występów mniej lub bardziej znanych artystów na kowalach u nas, w Wojciechowie, ale to zupełnie nie ta atmosfera, kiedy stoisz w biały dzień, w otoczeniu rodziców i sąsiadów i nikt się nie bawi, bo "co sobie ludzie pomyślą, nie będę skakać jak idiota"), a chętnie bym poszła. Chociaż szczerze - wolę wyjazdy do teatru muzycznego ;) nawet nie wiem jaki koncert mógłby mi się podobać.
    W sobotę koleżanka zabrała mnie na "Upiora w operze" Yestona. No, Andrew Lloyd Webber to to nie był, ale i tak warto było pojechać. A udało mi się zupełnie przez przypadek, koleżanka miała iść z rodzicami, ale jej tata dostał zlecenie z pracy i musiał gdzieś tam jechać, więc zaprosiła mnie, żeby się bilet nie zmarnował. Bo ja oczywiście wiecznie nie mam kasy, mama już od dawna obiecuje mi, że mnie na coś weźmie i ciągle nic z tego nie wychodzi.

    Ale na koncert, chociaż nie wiem jaki, też chętnie bym poszła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, a ja to bym za "Upiora" duszę oddała! Jak ja dawno nie byłam w teatrze muzycznym... T-T

      Usuń

Czytelnicy