środa, 10 października 2012

Kroniki przejazdów pociągami czyli daleka droga na Opolszczyznę

Witam.

Dzisiejszy wpis ośmielę się zadedykować pewnej osobie poznanej podczas mojej pierwszej podróży na uczelnię w Opolu i spotkanej później w pociągu. Obiecałam Ci, że wpis o pociągu będzie i oto jest. Owszem, nieco później, niż mówiłam, ale uznaj, że po prostu czekałam, aż będziesz miała Internet ^^


Pociągi. Środek lokomocji stary jak świat, opłacalny jak osławione mydło Zabłockiego, nieśmiertelny jak bogowie z Olimpu i wygodny jak 14-centymetrowe szpilki w górach. O ile tak prostacki i przyziemny sposób przemieszczania się jak jazda autobusem nie budzi we mnie najmniejszych emocji, tak wspaniałość pociągu nie przestanie mnie zadziwiać do samej apokalipsy.
Moje ulubione pociągi to te z ośmioosobowymi przedziałami. Ich wzniosłe pełzanie pomiędzy miastami wzbudza zachwyt i ubogaca duchowo. Najwspanialsi natomiast są współpasażerowie. Wszędzie indziej na świecie ludzie są po prostu ludźmi. W pociągowym ścisku każdy zamienia się w jedyny w swoim rodzaju ewenement. Niezależnie od tego, czy stoisz, czy siedzisz, czy jedziesz do Opola, Wrocławia, czy Brzegu, czy też wysiadasz w Kędzierzynie – współpasażerowie w pociągu stają się na czas przejazdu twoimi najlepszymi towarzyszami.
W ten właśnie sposób poznajesz historie i poglądy ludzi, dowiadujesz się o nich więcej niż ktokolwiek. A to tylko dlatego, że razem z nimi lądujesz w tym cudownym tłoku!
Ale po kolei. Najpierw jest peron i ta wspaniała, przejmująca niepewność, czy z głośnika zaraz nie odezwie się głos, że twój pociąg wjedzie jednak nie na ten tor. Oczywiście kogoś o to spytasz, czy na pewno w dobrym miejscu czekasz. A potem już się trzymasz tej osoby – zawsze jak się zgubisz to nie sam/a. Potem wsiadanie – tłok, ścisk i chamskie rozpychanie się łokciami, żeby się w ogóle do pociągu dostać. O przedziale już nie mówiąc XD Jak już wejdziesz, następuje przepychanka przez korytarz. Nie sposób nie zacząć wtedy z kimś gadać. W końcu ktoś zacznie narzekać, czy chociaż głośno westchnie… i już. Rozmowa rozpoczęta!

Jeśli chodzi o moje przejazdy do Opola, to najfajniejszy był ostatni. Przynajmniej póki co. Oczywiście było zimno i ciemno, a na dworcu w Katowicach darmozjady otworzyły całe dwie kasy biletowe. Do pociągu miałam jeszcze dwadzieścia minut, ale kolejka do kasy… na półtorej godziny stania. Westchnęłam ciężko i poszłam na peron, bo co miałam zrobić? pięknie odnowiony dworzec już przecieka, już coś spadło z sufitu, już wrócili tam narkomani, bezdomni i żebracy… Cóż, wyburzyli katowicką świątynię nędzy, ale ona już zaczęła odzyskiwać dawną świetność i swój niezwykły klimat. Pociąg podjechał już zatłoczony. Wepchnęłam się do środka razem z paroma osobami. W Katowicach wcale nie wsiadło dużo ludzi. Dalej niż dwa metry od toalety nie było nawet sensu się pchać. Razem z jedną dziewczyną wystajemy z okna i żegnamy się z ojcami i (w każdym razie ja) z siostrą. Biletu nie miałam, rzecz jasna, więc jak tylko ruszyliśmy, wepchnęłam się do przedziału służbowego. Gruby konduktor naliczył mi zniżkę studencką, a i tak wyszło dwadzieścia pięć złotych. Jasna rzecz, że nie miał wydać i trochę trwało, zanim porozmieniał co trzeba z ludźmi w korytarzu. Ale dało radę. Przyjęłam resztę i grzecznie wycofałam się na zewnątrz. Trochę tam postałam, ja, ta dziewczyna i jeszcze mnóstwo ludzi. Jedna dziewczyna stała naprzeciwko mnie i wiozła kwiatki, białe lilie. Chciałam zrobić korytarzowi zdjęcie, ale byłoby na nim widać twarze, a to podchodziłoby pod cyberprzemoc XD W końcu konduktor zlitował się nad nami i otworzył nam dodatkowy przedział – dla matek karmiących. Wcisnęliśmy się do środka. Pomiędzy mną, jednym chłopakiem i wyżej wspomnianą dziewczyną, której dedykuję tenże wpis, wywiązała się jakaś dziwna dyskusja o wojnie, żołnierzach i polityce. Chłopak, Paweł, o ile dobrze pamiętam, wysiadł w Kędzierzynie, więc kontynuowałyśmy rozmowę we dwie.
Wysiadłam trochę przed nią, w Opolu. Ciemno i zimno… czar prysł, że tak powiem. Przy okazji na drodze z dworca do mieszkania zdążyłam się zgubić, doszłam na miejsce znacznie później niż planowałam. Ale dałam radę i to się liczy, prawda?

Kocham, wielbię i ubóstwiam pociągi. I nie ma w tym ani krzty ironii!
Lubię pociągi ^^

 A teraz fragment specjalnie dla mojej drogiej Emilyanne, która twierdzi, że pociągami nie jeżdżą przystojni bruneci. Oto osoba, którą pozwoliłam sobie wpisać w krajobraz przedziału z mojego pierwszego przejazdu do Opola:
jest to młody mężczyzna o kruczoczarnych włosach i ciemnych oczach, w których można by utonąć. Odziany jest w czerń, co tylko podkreśla bladość jego skóry. Patrzy ze znudzeniem na siedzącą naprzeciw niego osobę. Nie robi nic, po prostu siedzi nieruchomo, sztywno wyprostowany, jakby na coś czekał. Twarz nie wyraża niczego, ale da się wyczuć dziwny rodzaj zniecierpliwienia. Na przemian splata i rozplata długie, szczupłe palce, jego usta są skrzywione w lekko drwiącym uśmiechu. Tylko oczy pozostają nieprzeniknione, a może to raczej AŻ oczy? Krucze kosmyki opadają mu nonszalancko na czoło, co jakiś czas odgarnia je szybkim ruchem. Z profilu widać dokładnie jego orli nos i ostre rysy. W twardości jego zaciśniętych szczęk jest coś przedziwnie delikatnego. W pewnym momencie mężczyzna wstaje z miejsca i rzucając towarzyszom podróży chłodne „do widzenia”, odchodzi. Nie wysiada z pociągu, lecz po prostu znika.
Emilyanne, nie wiem, czy o takiego czarnowłosego pana Ci chodziło. Mogę tylko powiedzieć, że jest Twój i bądź pewna, że nie okaże się kobietą, tak jak polonista XD

No. To czas pożegnać się z państwem, życzyć dobrej nocy i takie tam. Na razie, skarby!
Następnym razem będzie gotowy już felieton, którego jeszcze nie przepisałam z zeszytu, mam nadzieję, że szybko zepnę tyłek i go przepiszę. 

6 komentarzy:

  1. też lubię pociągi^^ i nie tylko dlatego, że w dzieciństwie były jedynym środkiem transportu, w którym nie robiło mi się niedobrze;P po prostu maja swoją atmosferę i kropka;)
    i w zasadzie nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać...^^'
    buziaczki i do następnego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie mi się przypomniało, że tu coś nowego XD W każdym razie spodziewałam się felietonu o yaoistkach i wciąż nań czekam :D
    Ej, zazdroszczę Ci. Nigdy, w całym swoim życiu nie jechałam pociągiem! Muszę to koniecznie nadrobić.

    O cholera. Odpadłam! XD Genialne, tak, idealnie wykreowany pan o kruczoczarnych włosach, którego w pociągu raczej bym nie spotkała :D Hahahahah, uśmiałam się teraz jak kretyn :D A o poloniście żal wspominać... Przynajmniej wygrałam Princepolo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy byłem dzieckiem jedynym środkiem do jazdy między miastowej były właśnie pociągi, rozumiem twoje uczucia. Pociąg był jak paczka pełna różno-smakowych żelek. Można było poczuć jakby wchodziło się do innego świata, z ponurej rzeczywistości do nieustannego szeptania kół i tłoków.
    Kiedyś tak było na klatkach, bo ludzie wspólnie narzekali i byli ze sobą bliżsi, teraz została taka atmosfera tylko w pociągach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, doczekałam się i internetu i wpisu na blogu o jakże cudownej podróży pociągiem! Dziękuję :D
    Czekam na resztę; kto wie, może znów się tam spotkamy? (;

    OdpowiedzUsuń
  5. I like trains8D
    Ten szablon jest świetny, naprawdę! Mogłabym patrzeć na niego godzinami. I mym skromnym zdaniem idealnie pasuje do treści.
    A co do pociągów, to aż wstyd mi to mówić,ale jechałam tylko raz i ciężko mi sobie to teraz przypomnieć. Aczkolwiek puki nie mam za bardzo gdzie jeździć,więc muszę się z tym pogodzić:D
    ...coś mi mignęło o felietonie na temat yaoistek. Oj,chciałabym to przeczytać:) Taka mini historyjka o mnie, ha!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamma Mia!!! Moje tłumaczenie "Lubię pociągi" się tu znalazło? =D

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy