Dzisiejszy wpis ośmielę się
zadedykować pewnej osobie poznanej podczas mojej pierwszej podróży na uczelnię
w Opolu i spotkanej później w pociągu. Obiecałam Ci, że wpis o pociągu będzie i
oto jest. Owszem, nieco później, niż mówiłam, ale uznaj, że po prostu czekałam,
aż będziesz miała Internet ^^
Pociągi. Środek lokomocji stary jak
świat, opłacalny jak osławione mydło Zabłockiego, nieśmiertelny jak bogowie z
Olimpu i wygodny jak 14-centymetrowe szpilki w górach. O ile tak prostacki i
przyziemny sposób przemieszczania się jak jazda autobusem nie budzi we mnie
najmniejszych emocji, tak wspaniałość pociągu nie przestanie mnie zadziwiać do
samej apokalipsy.
Moje ulubione pociągi to te z
ośmioosobowymi przedziałami. Ich wzniosłe pełzanie pomiędzy miastami wzbudza
zachwyt i ubogaca duchowo. Najwspanialsi natomiast są współpasażerowie.
Wszędzie indziej na świecie ludzie są po prostu ludźmi. W pociągowym ścisku
każdy zamienia się w jedyny w swoim rodzaju ewenement. Niezależnie od tego, czy
stoisz, czy siedzisz, czy jedziesz do Opola, Wrocławia, czy Brzegu, czy też
wysiadasz w Kędzierzynie – współpasażerowie w pociągu stają się na czas przejazdu
twoimi najlepszymi towarzyszami.
W ten właśnie sposób poznajesz
historie i poglądy ludzi, dowiadujesz się o nich więcej niż ktokolwiek. A to
tylko dlatego, że razem z nimi lądujesz w tym cudownym tłoku!
Ale po kolei. Najpierw jest peron i
ta wspaniała, przejmująca niepewność, czy z głośnika zaraz nie odezwie się
głos, że twój pociąg wjedzie jednak nie na ten tor. Oczywiście kogoś o to
spytasz, czy na pewno w dobrym miejscu czekasz. A potem już się trzymasz tej
osoby – zawsze jak się zgubisz to nie sam/a. Potem wsiadanie – tłok, ścisk i
chamskie rozpychanie się łokciami, żeby się w ogóle do pociągu dostać. O
przedziale już nie mówiąc XD Jak już wejdziesz, następuje przepychanka przez
korytarz. Nie sposób nie zacząć wtedy z kimś gadać. W końcu ktoś zacznie
narzekać, czy chociaż głośno westchnie… i już. Rozmowa rozpoczęta!
Jeśli chodzi o moje przejazdy do
Opola, to najfajniejszy był ostatni. Przynajmniej póki co. Oczywiście było
zimno i ciemno, a na dworcu w Katowicach darmozjady otworzyły całe dwie kasy
biletowe. Do pociągu miałam jeszcze dwadzieścia minut, ale kolejka do kasy… na
półtorej godziny stania. Westchnęłam ciężko i poszłam na peron, bo co miałam
zrobić? pięknie odnowiony dworzec już przecieka, już coś spadło z sufitu, już
wrócili tam narkomani, bezdomni i żebracy… Cóż, wyburzyli katowicką świątynię
nędzy, ale ona już zaczęła odzyskiwać dawną świetność i swój niezwykły klimat. Pociąg
podjechał już zatłoczony. Wepchnęłam się do środka razem z paroma osobami. W
Katowicach wcale nie wsiadło dużo ludzi. Dalej niż dwa metry od toalety nie
było nawet sensu się pchać. Razem z jedną dziewczyną wystajemy z okna i żegnamy
się z ojcami i (w każdym razie ja) z siostrą. Biletu nie miałam, rzecz jasna,
więc jak tylko ruszyliśmy, wepchnęłam się do przedziału służbowego. Gruby
konduktor naliczył mi zniżkę studencką, a i tak wyszło dwadzieścia pięć
złotych. Jasna rzecz, że nie miał wydać i trochę trwało, zanim porozmieniał co
trzeba z ludźmi w korytarzu. Ale dało radę. Przyjęłam resztę i grzecznie
wycofałam się na zewnątrz. Trochę tam postałam, ja, ta dziewczyna i jeszcze
mnóstwo ludzi. Jedna dziewczyna stała naprzeciwko mnie i wiozła kwiatki, białe
lilie. Chciałam zrobić korytarzowi zdjęcie, ale byłoby na nim widać twarze, a
to podchodziłoby pod cyberprzemoc XD W końcu konduktor zlitował się nad nami i
otworzył nam dodatkowy przedział – dla matek karmiących. Wcisnęliśmy się do
środka. Pomiędzy mną, jednym chłopakiem i wyżej wspomnianą dziewczyną, której
dedykuję tenże wpis, wywiązała się jakaś dziwna dyskusja o wojnie, żołnierzach
i polityce. Chłopak, Paweł, o ile dobrze pamiętam, wysiadł w Kędzierzynie, więc
kontynuowałyśmy rozmowę we dwie.
Wysiadłam trochę przed nią, w Opolu.
Ciemno i zimno… czar prysł, że tak powiem. Przy okazji na drodze z dworca do
mieszkania zdążyłam się zgubić, doszłam na miejsce znacznie później niż
planowałam. Ale dałam radę i to się liczy, prawda?
Kocham, wielbię i ubóstwiam pociągi.
I nie ma w tym ani krzty ironii!
Lubię pociągi ^^
A teraz fragment specjalnie dla
mojej drogiej Emilyanne, która twierdzi, że pociągami nie jeżdżą przystojni
bruneci. Oto osoba, którą pozwoliłam sobie wpisać w krajobraz przedziału z
mojego pierwszego przejazdu do Opola:
jest to młody mężczyzna o
kruczoczarnych włosach i ciemnych oczach, w których można by utonąć. Odziany
jest w czerń, co tylko podkreśla bladość jego skóry. Patrzy ze znudzeniem na
siedzącą naprzeciw niego osobę. Nie robi nic, po prostu siedzi nieruchomo,
sztywno wyprostowany, jakby na coś czekał. Twarz nie wyraża niczego, ale da się
wyczuć dziwny rodzaj zniecierpliwienia. Na przemian splata i rozplata długie,
szczupłe palce, jego usta są skrzywione w lekko drwiącym uśmiechu. Tylko oczy
pozostają nieprzeniknione, a może to raczej AŻ oczy? Krucze kosmyki opadają mu
nonszalancko na czoło, co jakiś czas odgarnia je szybkim ruchem. Z profilu
widać dokładnie jego orli nos i ostre rysy. W twardości jego zaciśniętych
szczęk jest coś przedziwnie delikatnego. W pewnym momencie mężczyzna wstaje z
miejsca i rzucając towarzyszom podróży chłodne „do widzenia”, odchodzi. Nie
wysiada z pociągu, lecz po prostu znika.
Emilyanne, nie wiem, czy o takiego
czarnowłosego pana Ci chodziło. Mogę tylko powiedzieć, że jest Twój i bądź
pewna, że nie okaże się kobietą, tak jak polonista XD
No. To czas pożegnać się z państwem,
życzyć dobrej nocy i takie tam. Na razie, skarby!
Następnym razem będzie gotowy już
felieton, którego jeszcze nie przepisałam z zeszytu, mam nadzieję, że szybko
zepnę tyłek i go przepiszę.
też lubię pociągi^^ i nie tylko dlatego, że w dzieciństwie były jedynym środkiem transportu, w którym nie robiło mi się niedobrze;P po prostu maja swoją atmosferę i kropka;)
OdpowiedzUsuńi w zasadzie nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać...^^'
buziaczki i do następnego;)
Wreszcie mi się przypomniało, że tu coś nowego XD W każdym razie spodziewałam się felietonu o yaoistkach i wciąż nań czekam :D
OdpowiedzUsuńEj, zazdroszczę Ci. Nigdy, w całym swoim życiu nie jechałam pociągiem! Muszę to koniecznie nadrobić.
O cholera. Odpadłam! XD Genialne, tak, idealnie wykreowany pan o kruczoczarnych włosach, którego w pociągu raczej bym nie spotkała :D Hahahahah, uśmiałam się teraz jak kretyn :D A o poloniście żal wspominać... Przynajmniej wygrałam Princepolo :D
Gdy byłem dzieckiem jedynym środkiem do jazdy między miastowej były właśnie pociągi, rozumiem twoje uczucia. Pociąg był jak paczka pełna różno-smakowych żelek. Można było poczuć jakby wchodziło się do innego świata, z ponurej rzeczywistości do nieustannego szeptania kół i tłoków.
OdpowiedzUsuńKiedyś tak było na klatkach, bo ludzie wspólnie narzekali i byli ze sobą bliżsi, teraz została taka atmosfera tylko w pociągach.
Ha, doczekałam się i internetu i wpisu na blogu o jakże cudownej podróży pociągiem! Dziękuję :D
OdpowiedzUsuńCzekam na resztę; kto wie, może znów się tam spotkamy? (;
I like trains8D
OdpowiedzUsuńTen szablon jest świetny, naprawdę! Mogłabym patrzeć na niego godzinami. I mym skromnym zdaniem idealnie pasuje do treści.
A co do pociągów, to aż wstyd mi to mówić,ale jechałam tylko raz i ciężko mi sobie to teraz przypomnieć. Aczkolwiek puki nie mam za bardzo gdzie jeździć,więc muszę się z tym pogodzić:D
...coś mi mignęło o felietonie na temat yaoistek. Oj,chciałabym to przeczytać:) Taka mini historyjka o mnie, ha!
Pozdrawiam!
Mamma Mia!!! Moje tłumaczenie "Lubię pociągi" się tu znalazło? =D
OdpowiedzUsuń