Witam
;]
Miałam
pomysł na wpis, ale stracił się gdzieś w ferworze walki i już nawet nie
pamiętam, co to był za pomysł. Z tego powodu dzisiaj będzie skromny wpis o
niczym, kolejny z resztą.
Akurat
teraz mam wolne, egzaminy pozdawane, sesja się skończyła. Sesję powinno się
nazwać obsesją po tym, co dzieje się na uczelni w tym czasie. W ostatnich dniach
byłam świadkiem takich absurdów, że aż normalnie brakuje mi słów.
Po
pierwsze kolejki po zaliczenia to naprawdę jakiś hardkor. Zważywszy na to, że
nasze Collegium Maius jeszcze nie tak dawno było klasztorem, było tym bardziej
ciekawie. Wiecie, jak wyglądają korytarzyki w klasztorach? No, to teraz
wyobraźcie sobie w takim korytarzyku ponad dwieście osób naraz ;] Chciałam
zrobić temu zdjęcie i wrzucić na bloga, ale uznałam, że z zamazywaniem twarzy,
żeby wszystko było legalnie i bez śladów cyberprzemocy, byłoby za dużo zabawy.
Poza tym z dziwnego powodu zdjęcia z telefonu niezbyt chętnie przerzucają się
na komputer i zasadniczo za dużo czasu się na to traci.
Po
drugie panika przedegzaminacyjna, której apogeum nastąpiło przed ustnym
egzaminem z literatury powszechnej. Nie wiedziałam już, czy powinnam się z tego
śmiać, czy może raczej załamać nad tym, do jakiej rzeczywistości trafiłam. Na
szczęście są tu też normalni ludzie, właściwie jest to nawet sympatyczna
większość, ale kilku idiotów potrafi zepsuć krew. Chcecie próbkę tej paniki? Pewnie,
że chcecie… XD Bez nazwisk, oczywiście ;]

~
„no chyba nie kurf, myśmy go
mogli ubłagać żeby to było pisemne !!!!!!!!!!” – drugi kwiatek, tym razem
od innej osoby. I to, co Alusia lubi najbardziej, czyli miliard wykrzykników po
wypowiedzi…
~
„To mam pomysł ! mówy cicho i niewyraznie
on nie bedzie slyszal zabardzo no i nam bedzie musial zaliczyc bo nie bedzie
pewnien i\” – proszę państwa, geniusz sam w sobie, no powiedzcie, że nie!
Ktoś tu chyba się nie zdążył zorientować, że jest na wyższej państwowej
uczelni, która… cóż, wydawało mi się, że chociaż minimalny poziom intelektualny
wymusza. I wiecie, coś Wam muszę wyznać… To NIE był żart…!
~
„No to jak, gadamy z nim żeby to PISAĆ?”
– wierzcie lub nie, bo nie wiem, ilu z Was już zwątpiło w przyszłość tego
kraju, ale to było jakieś 14 godzin przed egzaminem ;]
~
„Ja łudze się ze moze niespodzianka
bedzie! ze okze sie ze jednak go nie maaa!” i drugi z tego rodzaju: „moglismy na literturze otowrzyc okna i by go
zwiałooo” – czy to wymaga jeszcze mojego komentarza?
Dobra,
starczy, bo mam tego dość. Wy też? Tak myślałam ;] Ale przynajmniej teraz
możecie mnie lepiej zrozumieć i poznać trochę rzeczywistość, w której obracam
się razem z paroma moimi sojusznikami. Taki los. Myślałam, że na studiach to
już na pewno nie będzie debili, ale niestety, to chyba nieuniknione. Szczęście
w tym, że jest to parę osób, a nie większość ;] A może ich tak przed egzaminem
odmóżdża bardziej? W każdym razie z autorami tych wypowiedzi raczej nie trzymam
XD
Wracając
jeszcze na moment do sesji i przy okazji w ogóle do wszystkich przebytych
przeze mnie szkół, zauważyłam ciekawą zależność. Mianowicie taką, że w
sytuacjach krytycznych, takich jak sesje i końce semestrów, ujawniają się dwie
bardzo charakterystyczne typy uczniów/studentów. Sama nie wiem, który z nich
jest bardziej denerwujący, szczególnie, że to często idzie ze sobą w parze i
wielu należy do obu typów jednocześnie. W każdym razie typy te to:
a.
sierota-darmozjad, inaczej dajnotatka pospolita. Osoba, która cały semestr nic
nie robi, ale w okolicy punktu kulminacyjnego przypomina jej się, że może teraz
wylecieć. W tym momencie robi się za późno, żeby coś nadrobić, dlatego
dajnotatka zaczyna rozglądać się za kimś kto zlituje się nad jej żałosną
egzystencją i DA JEJ NOTATKI. Kiedy już obierze sobie cel, potrafi łazić za tym
celem cały dzień i błagać o notatki, kserówki, czy co tam jeszcze. Na odmowę
reaguje gwałtownym „a innym dałaś!”, a kiedy w tym momencie się nie zgodzisz,
przechodzi płynnie w fazę „jak dasz mi notatki, to…”. W tym momencie zanudza
cię na śmierć listą fikcyjnych korzyści, które możesz pozyskać, dając jej
notatki. Jeśli i tym razem nie osiągnie swojego zamierzenia, doprowadzisz ją do
apogeum, w którym dajnotatka jest gotowa paść ci do stóp, byle dostać pomoce
naukowe, z których i tak nie skorzysta (bo zapomniałam dodać, że dla dajnotatki
dostanie notatek jest równoznaczne ze zdaniem egzaminu/dostaniem zaliczenia,
więc nawet ich nie czyta). Dlaczego nazwałam je „darmozjadami”? A no dlatego,
że notatki nie robią się automatycznie i niejednokrotnie po wykładzie bolała
mnie ręka od pisania. Natomiast jeśli komuś wydaje się, że nie musi robić nic i
tylko żerować na mnie… To źle myśli. Darmozjadom mówię stanowcze NIE. I nie ma
to nic wspólnego z (bez)interesownością.

Na
pewno nie chcecie opisu tego w połączeniu. Z resztą sami potraficie sobie to
wyobrazić. Jeśli macie ochotę się dzisiaj poważnie zirytować, połączcie to,
nadajcie temu imię, wiek i zajęcie, a potem napiszcie opowiadanie z tym w roli
głównej ;]
Dobra,
moi mili, koniec tematu ;]
Pociesznik
odwilżowy też dla Was mam. Z okazji odwilży sesyjnej, pozwolę Wam przeczytać
literacki opis kobiecej postaci. Bo tak się składa, że ostatnio wygrałam
konkurs na taką właśnie pracę. Oto ona:
Sofia Siemionowna
Marmieładow. Sonia, Sonieczka. Widząc ją po raz pierwszy unosisz lekko brwi i
krzywisz się pod nosem. Czy jest ładna? Cóż, właściwie co kto lubi. Tobie
raczej się podoba, ale trochę wstyd się przyznać… Biorąc pod uwagę jej
profesję! Dlatego właśnie nie patrzysz w jej cudowne, niebieskie oczy. Dlatego
nie przyglądasz się jasnym, gęstym włosom, spływającym swobodnie na szczupłe
ramiona. Starannie omijasz wzrokiem jej figurę, a przyznać trzeba, że jest
szczupła, ale jako kobieta ma to, co trzeba. Może trochę szokuje cię jej ubiór.
Któż to nosi takie sukienki ze śmiesznym ogonem z tyłu? I kto może chodzić w
żółtych pantofelkach? Co to w ogóle za kolorystyka? Ach, no tak. Przypominasz
sobie z niesmakiem, co ta dziewczyna robi na co dzień. Taki strój to rzecz
typowa dla… takich.
I już, już jesteś o
krok od skreślenia jej. Już prawie ją potępiasz… Na szczęście dla Ciebie –
prawie. Zatem zanim popełnisz ten błąd i spiszesz Sonię na straty, spójrz na
jej twarz. Młodą, dziecinną twarzyczkę, pobladłą i zastygłą w wyrazie
sztucznego zadowolenia. Z pięknych oczu wyziera przerażenie i niepewność. Nagle
nie widzisz prostytutki tylko zagubioną, małą dziewczynkę, która zamiast
potępienia potrzebuje czułości i zrozumienia. Czy myślisz, że ona wszystko, co
robi, robi dla siebie? Czy poszłaby na ulicę, gdyby nie zmusiła jej do tego
sytuacja?
Nie przekonuje Cię to,
co? Są przecież inne sposoby zdobywania pieniędzy, powiesz? Cóż, są, nie da się
temu zaprzeczyć. Spójrz jeszcze raz na buźkę i odpowiedz, czy to, na co się
zdecydowała mogło nie być ostatecznością? Wiesz, ona szukała pracy. Potrafi
szyć, chciała zatrudnić się jako szwaczka. Niestety nie dokończyła nigdy
edukacji z powodu braku pieniędzy i pijaństwa ojca. Chciała jakoś zarabiać, ale
w Petersburgu nie ma tyle wolnych miejsc pracy dla osób z niekompletnym
wykształceniem. Po prostu – nie chcieli jej nigdzie. Tylko ulica nie ma
ograniczeń, w tej branży zarobi każda… Byle buzię miała odpowiednio ładną, a
przynajmniej niebrzydką… Dalej się jej dziwisz? Druga żona jej ojca wyzywała ją
od darmozjadów i traktowała jak zbędny balast, dodatkową gębę do wykarmienia.
Jej przyrodnie rodzeństwo było głodne. Co miała zrobić? Pozwalać na tę nędzę i
czuć się darmozjadem? To było chyba nawet gorsze upodlenie niż praca na ulicy.
W skrajnej nędzy ludzie tracą swoją godność, poczucie własnej wartości…
Wybierają po prostu mniejsze poniżenie. Jakoś muszą się bronić przed stoczeniem
się na dno dna. Może gdyby nie poświęcenie Soni, cała rodzina musiałaby
zamieszkać gdzieś na dworcu i żebrać?
Może zabrzmi to
dziwnie i nieodpowiednio, ale ja ją podziwiam. Dlaczego? Przyjrzyj się jej
jeszcze raz. Czy nie wiesz, że ona mimo tego, do czego zmusiło ją życie,
pozostała wierna swoim ideałom? Mogłaby przecież się skarżyć i przeklinać Boga
za to, co na nią zesłał… Jak odważnym i niezłomnym trzeba być, żeby przyjąć
nieszczęścia z pokorą i zachować swoją wiarę! O nie, pokora Soni nie jest
wyrazem słabości. Moim zdaniem świadczy raczej o sile jej charakteru. Gdyby nie
była tak odważna i silna, raczej popełniłaby samobójstwo niż poświęcała się dla
rodziny w taki sposób. To, co przedstawia sobą ta dziewczyna zasługuje na
prawdziwy podziw i szacunek. Ale w porządku, jeśli potrzebujesz więcej
argumentów, może przekona Cię
co innego.
Widzisz tamtego
gościa? Paskudny typ, czyż nie? To Rodion Romanowicz Raskolnikow, student.
Słaby człowiek, który uważa się za nie wiadomo co i dlatego sądził, że
przysługuje mu pełne prawo do bezkarnego zabicia starej lichwiarki. Owszem,
dalej jest okropnym, przepełnionym pychą zbrodniarzem, ale zaczyna powoli się
zmieniać. Chyba właśnie dlatego, że on jeden dostrzegł w Soni kobietę zamiast
prostytutki i traktował ją z szacunkiem i sympatią, potem, kiedy zaczęli się
spotykać, coś się w nim otworzyło. To właśnie dobroć, wiara, pokora i siła
charakteru młodej ulicznicy pozwoliła jej ukochanemu Rodii „wyjść na ludzi”,
przyznać się do winy i zmienić swoje życie. O tak, on dopiero to zrozumie,
przed nim jeszcze długa droga zanim dotrze do niego, jak źle postępował i jak
bardzo kocha Sofię Siemionownę. Niemniej, krok jaki wykonał, krok w stronę
bycia człowiekiem, a nie pyszałkowatym mordercą, i tak jest ogromnym krokiem w
jego życiu. A dokonał tego tylko i wyłącznie dzięki wsparciu i duchowej pomocy
Soni.
Zatem czy można
potępiać tę dziewczynę? Czy można mówić o niej, że się nie szanuje i sprzedaje?
O nie, na pewno nie. Dla mnie postawa Soni jest godna naśladowania, jest ona
dla mnie wzorem pokory i poświęcenia. Ja sama nie umiałabym zachować się tak
odważnie i mężnie, jak ona, co sprawia, że tym bardziej ją podziwiam.
Spytasz, po co Ci to
wszystko mówię? Dlaczego właśnie o niej? Cóż, cała moja wypowiedź wydaje mi się
odpowiedzią na te pytania, ale postaram się to podsumować… Nie znam innej
kobiety, której postawa wywarłaby na mnie takie wrażenie, wiesz? A trzeba Ci wiedzieć,
że poznałam Sonię dawno temu i ciągle nie mogę zapomnieć o tym, co tak bardzo
mnie w niej urzekło. Tak, to chyba wszystko. Myślę, że możemy się już pożegnać,
ale… Obiecaj mi, że przemyślisz to, co Ci powiedziałam. Może niesłusznie, ale
wydaje mi się to ważne.
Już
sobie przypomniałam, jaki był ten pomysł, dlatego to następnym razem.
Zobaczycie co, bo Wam teraz nie powiem ;]
Pozdrawiam
Was serdecznie, skarbeczki moje! Trzymajcie się ciepło!
Hej:) Mnie sesja przyprawia o niezłe wody pod oczami z niewyspania i nerwice. Od niedawna zaczytuję się w Twoim blogu :) Zapraszam do odpowiedzenia na moje pytania w związku z nominacją Twoje bloga do Liebster Award. Pytania znajdują się na blogu nieulotne.blogspot.com
OdpowiedzUsuń;)
Może ludzie robią to wszystko bo uważają, że nauka dzień przed sesją pomoże im przetrwać zaliczenie i zapewni ocenę, która pozwoli przejść dalej, choć nie zapewni wykształcenia. W sumie nie po cóż iść na studia, jeżeli tak naprawdę nie chcesz się kształcić? Osobnik zajmuje tylko miejsce, które mógłby zając ktoś z większą pasją, chęcią nauki. Czasami zdarzają się takie przypadki, uczysz się całymi nocami, tygodniami, a jednak dostajesz dwa. Nie wyszło, może przez ból gardła, roztargnienie, zdenerwowanie. Jesteśmy ludźmi, posiadamy naprawdę dużo defektów.
OdpowiedzUsuńOczywiście masz rację, a ja zastanawiam się jeszcze, jak to jest, że ktoś się uczciwie uczy i dostaje dwa, a taki darmozjad przejdzie jakimś niesłychanym fartem? To dopiero jest ironia losu!
OdpowiedzUsuńPominęłaś gdzieś ten typ pseudonieuków, którzy non-stop się uczą i wszystkim wmawiają, że nic nie umieją. Bo śmiem podejrzewać, że na studiach takowi też występują. Za to z tymi pospolitymi dajnotatkami, to ja nawet teraz się spotykam. Sama kradnę koleżankom na pięć minut przed sprawdzianem... XD
OdpowiedzUsuńEj, moja siostra nazywa się Sonia XD A tak poważnie, to ładny opis :D
Szczerze mówiąc to nie wiem, wychodzi na to, że nie ważne czy się uczysz, czy też nie. Wszystko zależy od losu, życia. Chyba nie warto się denerwować, i analizować zachowania niektórych.
OdpowiedzUsuńTo czy się uczysz jest po prawdzie bardzo ważne, ale zrozumiałam to dopiero na studiach.
OdpowiedzUsuńEm, osoba, która panikuje jak głupia, wchodzi na egzamin i wychodzi z niego z piąteczką? To ja. Ale to raz i miałam szczęście - trafiłam na taki temat, o którym wiem dużo, bo się nim interesuję ;] A drugie pytanie... jeden z niewielu tematów, z których miałam niewybrakowaną notatkę XD
Nie no, powinnaś dodać coś jeszcze, coś o ludziach którzy uczą się tylko tego co usłyszą i zapamiętają z wykładu czy lekcji. W moim wypadku się tak dzieje, nie uczę się przed żadnym egzaminem, czy sprawdzianem. Zwykła jadę na żywioł, dlatego nie dbam, aż tak o notatki. Jeśli czuję potrzebę przypomnienia sobie jakiejś części to sprawdzam co chcę wiedzieć i szukam w mecie lub, w encyklopedii.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jestem wyjątkiem w tych kwestiach. Zawsze mi powtarzano, że jestem leniwy. To chyba taki styl mój. Tylko jak to nazwać ? :/
XD
Rany, a myślałam, że jak już ktoś studiuje, to jest ciut bardziej inteligentny... I na studiach tacy się jednak zdarzają... Ludzie kochani, jak??
OdpowiedzUsuńNo nie ważne. Ludzka głupota potrafi być bezgraniczna.
Ładny opis, właśnie niedawno doszłam do podobnych wniosków jeśli chodzi o prostytutki. Bo one przecież nie robią tego dla siebie. Ile jest takich, którym ktoś każe. A ludzie plują im w twarz.
P.S. Zaczynam się uczyć rosyjskiego na własną rękę. Sprowadziłam sobie dzisiaj podręczniki^^
Brawo! Jakbyś potrzebowała pomocy, to wal śmiało ;]
OdpowiedzUsuńUwierz, ja też tak myślałam. Wyszło jak zwykle... Ale to na szczęście jednak mniejszość. Chociaż irytuje...
Seath, nie ma nic złego w tym, że potrafisz się uczyć na podstawie tego, co pamiętasz z zajęć, tylko jak zajęć jest dużo to później ciężko ogarnąć, szczególnie jeśli nie jest to coś, co Cię interesuje najbardziej na świecie. Ale jeśli potrafisz to tylko szacun dla Ciebie ;]
słońce, świat jest pełen idiotów... naprawdę się łudziłaś, że nie spotkasz ich na studiach?XD
OdpowiedzUsuńa populacja dajnotatek pospolitych namnożyła się aż za bardzo... jako osoba chodząca na wszystkie wykłady wiem coś o tym...== no ale cóż... zawsze można powiedzieć "NIE" i popatrzyć, jak wygląda zapłata za lenistwo...XD
pamiętam moją klasę z liceum... zawsze wszystko musieli przekładać:/ dziwię się, że matury nie przełożyliXD
śliczny opis Soni:) też bardzo lubiłam jej postać:)
buziaczki i mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo;)
i miłego wyjazdu^^