wtorek, 24 września 2013

Odwalcie się wszyscy od miłości...

Siemacie, ludzie!
Dawno nie było wpisu, więc pomyślałam sobie, że dzisiaj będzie… Postanowiłam, że będę się starała pisać zawsze na jakiś temat, więc i na dzisiaj mam skonkretyzowany plan na wpis. Naszła mnie ostatnio taka tam refleksja na temat romansów, miłości i takich różnych rzeczy.
Może jestem paskudną wiedźmą bez serca, ale romansów to ja nie lubię. Ani czytać ani oglądać ani pisać, chociaż pisać o miłości mi się zdarza. Piosenek o miłości unikam, szczególnie tych polskich, które najlepiej rozumiem. Oczywiście jest parę wyjątków. To znaczy wyjątków jest od cholery i trochę, tak naprawdę. Ale niestety tak już jest, że niektórych rzeczy uniknąć się nie da.
Żyjemy w takich czasach, że nawet w horrorze musi być scena łóżkowa, tyle Wam powiem. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać coś bez wątku romansowego, może spróbować poszukać w dziale biograficznym, najlepiej w biografiach psychopatycznych dyktatorów. Może się uda… Ale wątpię. Moi drodzy, ze wszystkich stron otacza nas miłość, czy nam się to podoba, czy nie, więc może spróbujmy wziąć tę miłość pod lupę i przyjrzeć się jej z bliska.
Ludzie się poznają i zakochują się w sobie. Jasna sprawa. Do pewnego momentu wszystko jest pięknie. Do momentu, aż zaczniesz to opisywać. Tak, ty.


Droga Autorko, drogi Autorze!
Zanim zabierzecie się za niszczenie serc i umysłów czytelników poprzez swoją romansową twórczość, mam do Was mały apel. Kilka rad starej cioci Alu, która w życiu nie raz zdążyła się zirytować przez głupoty, jakie nawypisywali Wam podobni.
Po pierwsze absolutnie nie wolno zmuszać bohaterów do popełniania samobójstw! Nie, w tym, że ktoś się zabije, jak go zostawi jego połowina, nie ma NIC pięknego i wzruszającego. To jest najokropniejszy zabieg, jaki można wykonać. Nieudane próby samobójcze to też nienajlepszy pomysł, tak? Werter mógłby żyć, gdyby w porę zrozumiał, że nie warto się brać za zaręczone i mężatki. A teraz minuta ciszy dla Wertera, wszyscy mu współczujmy, że jego głupi autor miał zamiast rozumu romantyczną sieczkę i potrafił pisać tylko romantyczny bełkot.
Po drugie, warto jeśli oprócz zachwytu jednego nad drugim, pomiędzy trólofami powstanie ROZMOWA. Jeśli Wasi bohaterowie nie mają o czym ze sobą rozmawiać i ich dialog wygląda mniej więcej tak:
- Kochasz mnie?
- Tak, a ty mnie?
- Tak.
- Ja ciebie bardziej.
- Nie, ja bardziej…
- Nie, ja…
- A jednak ja…
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, zawsze będziesz mnie kochać?
- Zawsze, a ty mnie?
- Ja ciebie też.
… Biada Wam. Zastanówcie się, czy widzieliście kiedyś małżeństwo, które porozumiewa się ze sobą w ten sposób. Chcielibyście tak rozmawiać ze swoim partnerem życiowym? Jeśli nie, to raz dwa lecicie teraz przejrzeć swoją tfurczość i wyciąć z niej wszystkie tego typu kwiatki. A jak bohaterowie nie mają o czym ze sobą rozmawiać, to może lepiej niech ze sobą nie sypiają?
Po trzecie, żadnego, ŻADNEGO! bezgranicznego oddania mężczyźnie. Żadnej taniochy typu „umrę bez ciebie” i „jak ja mogłam bez ciebie żyć”. Szczególnie dziewczyny mają skłonność do robienia czegoś takiego. Błagam, nie cofajcie swoich bohaterek w czasie do późnego średniowiecza, kiedy to kobieta bez męża była niepełna jak ryba bez roweru. Oczywiście dopuszczalne są sytuacje, kiedy to piękna bez pięknego funkcjonować nie może, ale to nie jest przykład wspaniałej, idyllicznej miłości, tak? Jasne, że rozumiem żal po rozstaniu. Kobieta płacze i nie jest to nic nadzwyczajnego, ale trzeba uważać, żeby z tym nie przesadzić. Jak ktoś ma ochotę poczytać sobie podręcznik o tym, jak nie pisać o rozstaniu i rozłące, niech zacznie od przejrzenia pod tym kątem „Księżyca w nowiu” niejakiej Stefy Meyer.
Po czwarte, tym razem tylko do autorek, bo z tego co wiem, chłopcy nie wpadają na takie pomysły… Gwałt NIE jest idealną okazją do poznania trólofa. Nie wiem, skąd w internetopisarstwie wziął się ten absurdalny pomysł, ale spotyka się to w co drugim opowiadaniu. Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego wszystkie główne bohaterki łażą po nocach po szemranych okolicach i narażają się na utratę cnoty, a ich wybrankowie zawsze wloką się za nimi, by w odpowiedniej chwili je uratować? Może jak takie coś zdarzyło się raz to było to jakoś poruszające. Może wiarygodniejsze i mniej żałosne… ale teraz jest oklepane i odgrzane sto razy na jednym oleju i zniechęca do wszystkiego. Uwierzcie.
No i po piąte, nawet w romansach potrzebne są inne wątki, niekoniecznie romansowe. Przecież ta para nie porusza się chyba po próżni, więc dlaczego poza tym jednym wątkiem, w którym się kochają na śmierć i życie, nie ma w fabule absolutnie nic? Czasami pojawia się jakiś tłum w tle, ale nic poza tym… Wydaje mi się, że trzeba trochę mniej nachalnie i warto złagodzić trochę tę wybuchającą czytelnikowi w twarz miłość jakimiś wątkami pobocznymi.

No. Mam nadzieję, że jakoś zjadliwie przekazałam wszystko, co miałam na myśli, bo nieudolne pisanie o miłości naprawdę boli mnie w serducho… A na sam koniec tej tyrady mam dla Was piosenkę, z której pochodzi tytuł dzisiejszego wpisu.




Pozdrawiam bardzo, bardzo i do następnego!

35 komentarzy:

  1. Uf... Bo już żem się przelękła^^' Ale chyba żadnego z tych najcięższych wymienionych przez Ciebie grzechów nie popełniłam^^ (za to pewnie popełniłam całą resztę, której nie wymieniłaś, ale ciiiXD) W każdym razie masz rację, gdy jest za dużo słodyczy, to aż mdli. (przypomniało mi się uczucie po tym, jak zjadłam za dużo pianek z Biedry... nie było to przyjemne...T-T) Zgadzam się też co do piosenek, trafić na taką nie o miłości to nie lada wyczyn. Ja i tak szperam głównie za tymi o braterstwie, ale mniejszaXD
    A skoro już wspomniałaś jakże wybitną autorkę... Masz pojęcie, że obejrzałam z mamą cały "Zmierzch"?XD Całe pięć filmów! Omg, moja psychika do tej pory to przeżywa...XDXD Już nic nigdy nie będzie takie samo! Co prawda moja psychika regularnie popełnia seppuku od czasu obejrzenia "The Room", ale...XD
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że KitKaty smakowały;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to przetrwałaś... Długo potem ścierałaś tęczowe rzygi ze ścian? Nie no, ale podobno filmy nie są aż takie złe... W sumie nawet ta fabuła nie byłaby taka zła, gdyby nie fatalne wykonanie XD
      "The Room" jeszcze nie odważyłam się obejrzeć całego... Moja psychika błaga mnie o litość i przekonuje, że już nic nigdy nie będzie takie samo, jeśli to zrobię... A czeka na mnie taki ładny pokój bez klamek, muszę tylko zrobić pierwszy, odważny krok w jego stronę.
      Kitkaty jeszcze żyją XD Oszczędzam, nie wiem, kiedy następnym razem polecisz do Japonii po dostawę XD
      W sumie nie zauważyłam, żebyś popełniała takie straszne grzechy ;] A co do piosenek, to ja ostatnio słucham tylko jakichś polityczno-pacyfistycznych albo takich totalnie o dupie maryni XD
      Też pozdrawiam!

      Usuń
  2. ...a to wszystko przez Shakespeare'a, który rozpoczął kanon trólofuw. Nie żebym miała coś do Romka i Julki, noale...
    Niektóre romanse są tak przerażająco żałosne, że mózg uszami wypływa, zmieniając się w kisiel cytrynowy z mleczną czekoladą. Przez te wszystkie fspaniałe pozycje przestałam wierzyć w ludzkość. A jak czytam zabiję się, bo on mnie nie kocha to automatycznie banan mi na twarzy wyrasta i cieszę się jak głupia do sera. Romanse są lepsze od komedii, zwłaszcza te blogaskowe. W sumie, termin zakochać się to i tak tylko kilka hormonów, które wydzielają się, by przedłużyć gatunek. Jestem niekwestionowanym mistrzem psucia ludziom filmów w tej kwestii. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym Twoim komentarzem darzę Cię coraz większą sympatią XD
      A kisiel cytrynowy z mleczną czekoladą to ja bardzo chętnie... *oblizuje się* Mnie romanse bardziej wkurzają niż śmieszą. Po prostu gotuje się we mnie, jak czytam te wszystkie gnioty, a co gorsza, one nie są tylko na blogaskach! Tak naprawdę w co drugiej książce, którą muszę czytać na studiach, spotykam się z jakimś lukrowanym romansikiem... A te laski to się jedna po drugiej zabijają, co jedna to w głupszy sposób i z głupszego powodu, a co w ogóle przechodzi ludzkie pojęcie, większość tego romantycznego szitu napisali faceci!
      A co do "zakochać się", to w sumie nie wiem, jak to z tym przedłużaniem gatunku jest, w końcu homoseksualiści też się zakochują, a żadnego gatunku nie przedłużają...

      Usuń
    2. Mam się bać? xD
      Ja już mam to w nawyku, że do półki z romansami nawet nie podchodzę. Instynkt jakiś, czy coś, i to niezwykle przydatny.
      Wiesz, w końcu homoseksualizm to zło. Wiem, bo jak miałam okazję być tych kilka razy w kościele, to zawsze tak zgubnie trafiałam...

      Usuń
    3. Nie, nie zamierzam przerobić cię na ludzinę ;]
      Zawsze się kłócę z ludźmi, którzy mówią, że homoseksualizm to zło, albo choroba psychiczna. I w sumie to zawsze ja mam w tych dyskusjach logiczne argumenty, a oni nie XD
      Współczuję, co do tych zgubnych trafień... ale niektórzy księża mówią publicznie takie rzeczy, że powinni być natychmiast odsunięci od posługi i ukarani grzywną. I później się dziwią, że młodzi ludzie nie chcą chodzić do kościoła =.=

      Usuń
    4. Ludzina - może nie powinno, ale strasznie bawi mnie to określenie. xD

      Usuń
    5. Chyba powinno XD Mam takich znajomych wegetarian, którzy "z mięsa jedzą tylko ludzinę" i stąd się to wzięło... Podobno w najlepszych lokalach możesz nawet wybrać narodowość swojej ludziny, tylko trzeba uważać na amerykańską, bo ma dużo cholesterolu XD

      Usuń
    6. A, to ja ludzinę z SPN kojarzę.
      Hannibal approves. Ja to tam bym miała problem z wyborem. xD

      Usuń
    7. No... Po amerykańskiej cholesterol, po niemieckiej kolka albo niestrawność... po rosyjskiej od razu się jest pijanym, polską jakoś tak niezręcznie XD

      Usuń
  3. Oj tak, doskonale rozumiem, w czym rzecz... Trochę się już tego czytało, trochę też oceniałam... Ludzie! Ja nieraz boję się publikować swoich własnych bazgrołów w sieci, bo boję się hejtów (tak, wiem, odwaga chlubą mą), bo obawiam się, że faktycznie mój twór to zUo, to rozmemłane nie wiadomo co, gdzie może za dużo uczuć, że to takie... tanie. Aż do przesady patetyczne.
    Choć przyznać muszę, że powyższych punktów u siebie nie zauważyłam, to jednak wciąż czuję się bardzo niepewna.
    A inni piszą i zdają się w ogóle nie widzieć tego, jak wielki błąd popełniają. I jak potrafią człowieka zniechęcić do czytania.
    Ale jest też dobra strona internetów. Niestety, większość takowej znalazłam jedynie w języku angielskim, ewentualnie jakieś tłumaczenia.
    Tam właśnie trafiłam na tak wiele cudownych opowiadań, gdzie ten wątek wcale nie jest przerysowany, gdzie ta miłość jest dojrzała i gdzie po prostu nie ma takiej opcji, by którykolwiek z powyższych punktów miał rację bytu.
    Te opowiadania jednak ratują moją opinię co do internetowej twórczości. I oby takich więcej również i w naszym języku!
    By the way, współcześnie preferuję trólof Romka i Juliana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romek i Julian może być, byle tylko nie przegiąć, bo tutaj to się zdarzają takie tfory, że szkoda gadać!
      Mnie czytanie po angielsku za bardzo męczy, a nie kopię po internetach aż tyle, żeby znajdować tłumaczenia. Zdarzają się i polskie dobre opowiadania, ale najbardziej ogólnodostępne są jednak blogaski i one faktycznie zniechęcają. No i do tego blogaskowy styl się rozprzestrzenia jak dżuma...
      A ja bym chętnie poczytała coś Twojego ;] Nie ma co być niepewnym, praktyka czyni mistrza!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ja się bardzo boję, że po tym moim ocenianiu - a przeróżne twory oceniam, te zdecydowanie dobre i te naprawdę zUe - i w moim stylu pewne naleciałości pozostaną. A bardzo chciałabym tego uniknąć.
      Owszem, kilka dobrych i polskich opowiadań na oczy widziałam, ale te blogaski właśnie... Ich jest cała chmara. I ja naprawdę nie chciałabym dyskredytować umiejętności polskiej młodzieży (i młodszych dorosłych, bo ze starszymi osobami tutaj rzadko się jednak spotykam), ale... no właśnie. Z zagranicy nadchodzi całe mnóstwo naprawdę wspaniałych opowiadań, ich liczba zdecydowanie przytłacza ilość tych naszych, tych ojczystych, tych godnych polecenia.
      A jeśli chcesz czytać, to proszę bardzo: Niebezpieczna Gra Na próbkę stylu - coś, do czego zabierałam się dwa razy, a trzecie podejście... cóż, na chwilę obecną się na to nie zapowiada. Stare rozdziały w liczbie czterech gdzieś w "O blogu" można znaleźć. A na głównej od paru miesięcy wisi sobie pierwszy rozdział czegoś, co miało być Niebezpieczną Grą pisaną od nowa. I wyszło jak zawsze, czyli słomiany zapał mode on. :D Teraz, jeśli już piszę - a to, w moim mniemaniu, zdarza się zdecydowanie zbyt rzadko - częściej robię to do szuflady, bo na dłuższe formy po prostu mnie nie stać. + nigdy nie wiem, czy zbyt krytycznie patrzę na to, co piszę, czy przypadkiem sobie nie pobłażam - mój wen jest kapryśny, ale ja nie lepsza od niego. :)
      I ja, głupie cielę, pozdrawiam!

      Usuń
    3. No, niestety blogaski atakują ze wszech stron... a nawet jeśli opowiadania są w miarę dobre to i tak mają blogaskowe naleciałości =.=
      A Niebezpieczną Grę sobie obczaję przy okazji, jak będę miała chwilę, czyli pewnie koło jutra ;]

      Usuń
  4. Możesz spróbować wziąć kartkę (ew. dwie), wyrwać wszelkie myśli chodzące Ci po głowie, strzepnąć je na kartkę i pozwolić rzeczom ważnych, jak własnie Twoja książka, dojść do głosu. Sprawy spisane nie powinny już tak głośno krzyczeć, bo gdzieś je będziesz miała, nie zapomnisz. Czytała też ciekawej metodzie "małych kroczków". Czyli nie narzucania sobie z góry wielu obowiązków, masy pracy, tylko po troszku, po troszku. I pisał gość, który redagował książkę. Codziennie ustawiał sobie minutnik na 5 minut i na te 5 minut siadał przed komputerem i myślał o książce. Włączał też Worda czy inne paści do pisania. Po tygodniu czy dwóch zapisywał codziennie jedno zdanie. Stopniowo czas wydłużał, pisał cora więcej. Warto spróbować ;)
    Ludzie (nie będę mówić, że tylko niewykształceni, bo Ci z wieloma tytułami również) mają skłonności do przesady, lubią potępiać coś, czego nie rozumieją, nie znają, co jest im obce. I właśnie tak jest z pacyfką, sam fakt, że to nie krzyżyk umieszcza ją na liście "zUa". I masz rację, ludzie bez sensu szukają tematów do potępiania, szukają grzechów, oceniają innych, sądzą, szufladkują, uważają się za gorliwych chrześcijan, mieszają innych z błotem. A dobrze mówi nasz obecny papież - Franciszek - potrzeba więcej miłosierdzia, rozmowy i tolerancji. Zamiast skazywać na ognie piekielne rzesze ludzi nie lepiej szukać w nich dobra? Kurczaki, z tego też powodu ja niestety od chrześcijaństwa odeszłam. Może nie trafiłam na dobrych "pasterzy owieczek". Może. Ale nie ciągnie mnie do kościoła w mojej parafii. Nie czuję potrzeby modlitwy, spowiedzi itd. Wiele by musiało się zmienić w Kościele by tak było.
    Tytuł serialu sobie zapisałam.
    Boziu, skąd Ty wzięłaś ten dialog? Na szczęście, moje umysłowe szczęście nie trafiłam na taki bełkot. Na Wertera trafiłam, nie znosze tej książki. Kordiana tyż. No cóż. Ach, i już wiem, czemu lubiłam bohaterki o mocnych charakterach i partnerskie związki. Jestem normalna!
    I tak, doskonale przekazałaś te odczucia, pod którymi z chęcią bym się podpisała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dialog jest przesadzony, to jasna rzecz ;] Potrzebowałam karykatury. Ale wielu romantycznym parom niewiele do tego brakuje... Ja tam nie mam nic do samego Wertera, ale generalnie nie przepadam za romantyzmem samym w sobie. Polskim w szczególności.
      Codziennie jedno zdanie? Ja codziennie piszę po kilka stron, a i tak się boję, że się nie wyrobię! XD Ale idzie mi już całkiem nieźle, więc jestem dobrej myśli. Może już niedługo będzie można uderzyć kogoś w głowę moją książką ;]
      Ale po co doszukiwać się w ludziach dobra, jak można im powiedzieć, że grzech, szatan, kiła i mogiła? Wygodniej jest przecież kogoś potępić, kto by tam rozmawiał =.='' Najbardziej rozwalają mnie ludzie odporni na wszelkie argumenty, co to wszędzie widzą grzech i nie dadzą sobie nic powiedzieć. No ale nic, niektórzy się już nigdy nie zmienią, można tylko mieć nadzieję, że będzie się miało jak najmniej okazji do rozmów z tymi osobami...
      Dzięki za komentarz, uwielbiam te Twoje wielowątkowe tyrady XD
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Cóż, blogaski bywają naprawdę straszne. Faktycznie, kilka razy trafiłam na poznanie trólofa przy niedoszłym gwałcie. Najzabawniej by było, gdyby bohaterka zakochała się właśnie w gwałcicielu, nieprawdaż? Zdarza się, a jakże, aŁtorki lubią zaskakiwać ludzkość.
    Ja nic nie mam do piosenek o miłości, dopóki mają mądre teksty. Bo za takie grafomańskie to dziękuję.
    W ogóle, ostatnio mało czytam i jeszcze mniej piszę.
    Miłość jest do kitu, tak na optymistyczny koniec dodam -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w sumie czemu nie, syndrom sztokholmski poziom hard zawsze spoko XD Kiedyś pisałam opko, w którym laska się zakochała w gościu, który ją porwał... Swoją drogą, on miał zawsze przy sobie jakieś potężne ilości alkoholu... Ale tak to bywa, jak się dziesięcioletnia dziewczynka naogląda "Pięknej i Bestii", a potem zabiera się za pisanie XD
      Co do piosenek, to owszem, zdarzają się takie, które są o miłości i są dobre, ale większość tego, co teraz powstaje to jedna wielka sieczka. A jak już słyszę te wszystkie baby lamentujące, że je facet zostawił to naprawdę mam ochotę wyprowadzić się do innego wymiaru...

      Usuń
  6. Jak dobrze, że poruszyłaś ten temat, dobrze ci to wyszło. Nie znoszę kiedy bohater, czy bohaterka popełnia samobójstwo, bo ktoś jej nie kocha, głupia. Przecież miłość i tak nie istnieje. Nie lubię też gdy w książce, przez kilka rozdziałów autor opisuje, jacy to bohaterowie są straszni, bo mają problemy miłosne, nie potrafią znaleźć odpowiedniego bohatera. Jeżeli jest to napisane z humorem, czy przeplatane czymś innym to jeszcze może być. No cóż. ... Niektóre piosenki czy teksty o miłości, są ciekawe, ale nie całe powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość istnieje, owszem, ale na pewno nie jest powodem do samobójstw. Zresztą mało co jest do nich prawdziwym powodem, ale o tym może innym razem...
      Nie do końca wiem, o co ci chodzi z tymi strasznymi bohaterami, ale słowo, że staram się to ogarnąć z całych sił moich XD
      Zgadzam się, że wszystko musi być czymś złamane, przeplecione... żeby po prostu nie udławić czytelników tą miłością... Co do całych powieści, mogą być ciekawe, zależy jeszcze od długości, niemniej wątki poboczne są konieczne, bo inaczej jest do zabicia. No, byle tylko wątkiem pobocznym nie była tęsknota za ojczyzną, bo to się można pociąć od tego cierpienia wtedy...

      Usuń
  7. Alu, ja Ci ten post skomciam, ale jutro na spotkaniu (ktorego swojq droga coraz bardziej nie moge sie doczekac xD). Przypomnij mi, zebym wyzyla na Tobie moje frustracje zwiazane z powaRZnymi tematami poruszanymi w opkach, bo zbiera mi sie na to od duzszego czasu xD

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja tam lubiłem Wertera, wiesz głównie za jego kontakt z naturą, oraz to, że życie inne niż tych jego zalotów istniało. Poza tym lubiłem też to, że nie robił z siebie ofiary losu i wypłakiwał się o tym jak bardzo ją kocha itd... Tylko podjął męską decyzję by sobie strzelić w głowę. Ustawił pogrzeb, grób, ogólnie ogarnął swoim testamentem na wieczny spokój.
    Niestety ludzie zaczęli interpretować i tak narodził się romantyzm pełny par-samobójców. Trochę chyba zapomnieli tego jego przesłania, że on zabił się samemu, a nie chciał by jego miłość miała ten sam los. Ehh widocznie niektórym trzeba łopatologicznie, ale niestety kiepski romantyzm żyje do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie Werter był najbardziej w porządku z całego romantyzmu. Swoją drogą, ja nawet rysowałam fanarty do Wertera, także chyba nie mogę powiedzieć, że go nie lubię...
      A interpretacja to najgorsze, co można zrobić literaturze... Szczególnie, jak się ma nawiedzoną polonistkę, tak, jak moja siostra - babka wszędzie, WSZĘDZIE! widzi tęsknotę za ojczyzną... I uważa, że Romek i Julka to najlepsze dzieło Shakespeare'a, a właśnie to jest jedno z pierwszych i najgorszych.
      A to, że się oboje zabijają to też jest niezłe =.= Po prostu już nie można zrobić czegoś żałośniejszego. A Goethego nie broń, bo on nie zrobił podwójnego samobójstwa tylko dlatego, że Lotta właściwie nie kochała Wertera, więc z jakiej paki miałaby się zabijać?
      No i jeszcze, mógł sobie Niemiec jeden oszczędzić dramatycznego opisu śmierci Wertera, która trwała 12 godzin... Po co tak dręczyć tę biedną postać?!

      P.S komentarz Ci się dodał podwójnie, nie obraź się, że jedną kopię usunę, żeby mi tu nie śmieciła ^^

      Usuń
    2. Piszę teraz anonimem, bo w publicznej kawiarence internetowej jestem.
      Lotta nie kochała tak właściwie też tego drugiego, tylko wyszła za niego za mąż by założyć rodzinę. To szczegół xD
      //Nie ma sprawy, nie wiem dlaczego się podwójnie ale spoko.

      Usuń
    3. Pewnie kliknąłeś dwa razy "wyślij" i tyle ;]
      Lotta kochała tylko swojego kanarka =.= Głupia niemra bez serca, o!

      Usuń
  9. Piszę, żeby nie było, że nie piszę i jestem znajomą z doskoku z gadu. Obiecuję poprawę. Uroczyście przysięgam, że knuję coś... Oj, chyba nie tędy droga.
    W każdym razie - odetchnęłam z radością, bo żadnego z wyżej wymienionych nie popełniam, co napawa mnie optymizmem, zaiste. Wiedźmą bez serca zdecydowanie nie jesteś, co miałam okazję widzieć co najmniej parę razy na OeLu.
    Niestety ostatnio mi się takie kwiatki do oceny non stop trafiały i nie mogłam ich za nic zdzierżyć, ale trzeba było przełknąć i iść dalej. Taka to smutna, szara rzeczywistość. Szkoda tylko, że ten niepotrzebny patos i wyraźna przesada wkradły się do książek. Pani Mayer i L.J. Smith wiodą w tym wypadku prym. Niestety. Ale powiem szczerze, że to się w pewien sposób mści! Mianowicie: chociaż Intruz jako książka jest znacznie lepszy od Zmierzchu, to film skrzywdzili przeokrutnie tworząc z niego coś, co można podsumować "Całuję się z każdym kto przejdzie obok mnie".
    Zmieniając temat - na tym szablonie tyle się dzieje, że nie wiem, na co mam paczeć - to swoją drogą urocze jest.

    Pozdrawiam.

    Posłowie:
    Miłość nie jest do kitu, ale większość rzeczy naokoło, a zwłaszcza cynizm mi ją obrzydzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na OL to ja dosyć często okazywałam miłosierdzie XD
      Intruza nie czytałam, bo właśnie nie wiedziałam za bardzo czego się spodziewać.
      Swoją drogą, ja tam wolałam oceniać kfjatki, bo przynajmniej śmiesznie było... najgorsze były dla mnie zawsze te obrzydliwie długie i poprawnie napisane, nudne i przegadane twory, których autorki wspólnie należały do jakiejś organizacji antydialogowej.
      Dzięki, że piszesz, ale ja serio Ci wierzę, że czytasz, skoro tak mówisz XD Oczywiście bardzo mi miło, że komentujesz ;]

      Z tym cynizmem to chyba nie przytyk do mnie, co? Ja nie jestem cyniczna!

      Pozdrawiam również!

      Usuń
    2. Intruza Ci mogę podrzucić, jak się spotkamy, nie jestem do niego szczególnie przywiązana, więc jak mi oddasz po roku, to nic się nie stanie xD
      Kfjatki są śmieszne, ale z drugiej strony - ile można? o.o jak takie coś może w ogóle istnieć - to mnie przeraża. Ta masochistyczna chęć oceny własnego tworu z zerową świadomością niedociągnięć.
      Ja należę z moim opowiadaniem do "antydialogówki" na sto procent, hahaha.

      Nie, absolutnie nie do Ciebie :D Raczej luźne stwierdzenie w kwestii obserwacji ludzi i szczególnie mojego byłego xD

      Usuń
    3. Spoko, to jak kiedyś przyjadę do Krakowa to bym chętnie pożyczyła Intruza ;]
      Ja osobiście uważam, że dialogi są jednak potrzebne... A bardzo wiele autorek niestety uważa je za jakieś dzieło szatana i domenę ludzi, którzy nie umieją pisać i unika ich jak ognia piekielnego, a one przecież nie są zUem.
      To dobrze, że nie do mnie, bo już się bałam XD

      Usuń
  10. Tak. Przeczytałam ten wpis (i wiele innych) u Ciebie, a potem sobie uświadomiłam o czym jest mój ostatni na blogu, który Ci dziś podałam. Wtopa xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam zaraz wtopa XD ja też czasem mam wpisy o pierdach, pierdołach i szeroko pojętym niczym albo moim życiu, co w sumie jest jednoznaczne ;]
      A w ogóle to ja nie wiem, kto ty jesteś, bo jesteś anonimem, fuck yeah!

      Usuń
  11. Jak już pisałam na gg: Ha! Jestem wielka. Wybacz, ze się powtarzam, ale muszę się pochełpić, tak chociaż troszkę, no... Tylko troszkę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Postaram się powiedzieć trochę, zgryźliwie o miłości. Wiadomo że piękne, osobiste uczucie.. ale "miłość to uczucie głupie - zaczyna się na ustach, kończy na dupie" :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy