niedziela, 29 września 2013

Winter is coming, a w ogóle to baśń

Cześć, kotki ;]

Zimno mi. Chociaż nie, zimno mi to nieadekwatne określenie. Zamarzłam i jestem teraz małym, smutnym sopelkiem. Nie pomaga gorący prysznic! Nie pomaga herbata… ludzie, herbata! Ona nie pomaga na to zimno! Winter is coming, mówię Wam…Umrę tutaj samotna i zmarznięta, nikt nie będzie mnie wspominał i ogólnie taki straszny, zimny niefart.
Dziś rozpoczęłam kolejny etap mojej egzystencji w akademiku. Nie grzeją tu jeszcze kaloryfery i generalnie jest zimno… tak, już to mówiłam, wiem. Siedzimy sobie tak w tym zimnie z moją współlokatorką i jej chłopakiem i tak kontemplujemy nasz marny los. Tak jest nam strasznie marnie, bo jutro trzeba wstać i to wcześnie, bo na ósmą, a oprócz tego trzeba się będzie zapisać na wf. Ci, co jeszcze nie studiują, nie wiedzą jeszcze, co to znaczy logować się do usosa, więc nie rozumieją, dlaczego jesteśmy cali w stresie… ale Was też to czeka, drogie dzieci!
O czym to ja… a tak! Zimno mi.
A teraz konkretnie: przygotowałam dzisiaj dla Was coś, co powinnam Wam pokazać już dawno temu, ale z wpisu na wpis zapominałam bardziej. Otóż jakiś czas temu na Prozaikach u halskiej był sobie konkurs na baśń, w którym wzięłam udział. I teraz jestem w ebooku na szóstej pozycji, eta wsjo ;] A oto i ten sławetny utwór:

Dymitr Iwanowicz

Dawno, dawno temu Rosją rządził dobry, pobożny car, Fiodor Iwanowicz. Był to władca mądry i sprawiedliwy, ale był już w podeszłym wieku, a nie miał syna. Na jedynego następcę carskiego tronu wyznaczył więc przyrodniego brata, małego chłopca, Dymitra Iwanowicza. Car pragnął zachować młodego dziedzica w dobrym zdrowiu i bardzo dbał o jego bezpieczeństwo, dlatego za namową swojego doradcy, Borysa Godunowa, zgodził się odesłać carewicza wraz z jego matką do miejscowości zwanej Ugliczem. Nigdy nie pomyślałby, że Borys może planować coś złego, gdyż ufał mu bardziej niż samemu sobie, lecz nie wiedział o swoim doradcy wszystkiego. Godunow tymczasem był potężnym czarnoksiężnikiem, którego siła przerażała wszystkich mniejszych czarodziejów. Mówiono, że doradca cara potrafi czytać w ludzkich myślach jak w otwartej księdze i wykorzystuje posiadaną wiedzę przeciwko dobremu władcy, Fiodor jednak nie dawał wiary tym pogłoskom i pod wpływem Borysa wtrącał wszystkich, którzy oskarżali jego przyjaciela do więzienia. Prawdziwe plany Borysa znali jednak nie ci, którzy szemrali przeciw niemu, a jedynie jego uczeń, Wasyl, który przyrzekł mu bezwzględne posłuszeństwo. To właśnie Wasyl codziennie przynosił carowi kielich napoju, który sprawiał, że Fiodor powoli podupadał na zdrowiu, a jego pamięć była coraz słabsza.
Pewnego dnia Borys wyjawił mu, że postanowił uśmiercić młodego następcę tronu i przejąć władzę zaraz po tym, jak car umrze. Zadanie pozbycia się chłopca polecił swemu wiernemu uczniowi, który nazajutrz rano wsiadł na konia i wybrał się do Uglicza. Wasyl spodziewał się, że wszystko pójdzie jak z płatka. Jego mistrz nie powiedział mu jednak o jednej ważnej rzeczy, mianowicie o tym, że matka następcy tronu, Maria, sama była utalentowaną wiedźmą i mogła stanowić zagrożenie. Maria zamierzała osadzić na tronie wykształconego, mądrego władcę, co przyniosłoby korzyści i jej, dlatego kazała kształcić Dymitra na rycerza oraz nauczyła go czytać i pisać. Miała też magiczne lustro, które pozwalało jej podglądać, co dzieje się na moskiewskim dworze. Codziennie wieczorem pytała zaklętego przedmiotu, czy nic nie zagraża jej synowi, oraz jak czuje się obecny car, dlatego doskonale zdawała sobie sprawę z poczynań Godunowa.
Jednak kiedy Wasyl przybył do Uglicza by zabić jej jedyne dziecko, przebywała akurat ze swoimi damami dworu i zajęta lekturą, zareagowała dopiero wówczas, gdy jedna z dwórek dostrzegła przez okno obcego człowieka u bram. Maria podbiegła do okna i rozpoznawszy w obcym czarnoksięskiego wysłannika, wypowiedziała pierwsze zaklęcie, które przyszło jej do głowy. Czar sprawił, że zanim Wasyl zdążył choćby postawić stopę na terenie carskiej posiadłości, carewicz przemienił się w kruka i odleciał w stronę Polski.
Spłoszony potężną magią Wasyl postanowił czym prędzej uciec, a swemu mistrzowi powiedzieć, że Dymitr nie żyje. Maria natomiast przemieniła wszystkie dwórki, które to widziały w polne kwiaty i zamknęła się w swoich komnatach. Wiedziała dobrze, że czar, który rzuciła na swojego jedynego syna pryśnie dopiero pod wpływem dziewczyny ze znakomitego rodu, dlatego zrozpaczona porzuciła marzenia o władzy i od tego czasu przyglądała się przez lustro, co dzieje się z jej dzieckiem. Sama nie mogła w żaden sposób pomóc Dymitrowi, gdyż czary Godunowa, dużo potężniejsze od jej własnych, sprawiły, że Uglicza nie mógł opuścić żaden człowiek.
Minęło kilka lat i stary Fiodor umarł w końcu od mikstur, podsuwanych mu przez czarnoksiężnika oraz z rozpaczy po stracie następcy tronu. Po jego śmierci upadła wielka dynastia Rurykowiczów, a władzę nad Rosją przejął Borys Godunow. Za panowania uzurpatora na kraj spadły rozmaite klęski i nieszczęścia. Rozległą rosyjską ziemię nękały ulewne deszcze i srogie mrozy, zboże na polach gniło, a ludzie umierali na ulicach z głodu. W Moskwie wybuchł pożar, w którym spłonęło niemalże całe miasto. Ludzie stracili swoje domy i majątki. Nie mieli za co ich odbudować, a kiedy zwrócili się o pomoc do cara, ten nie chciał im pomóc, tłumacząc się, że sam nie ma pieniędzy.
To wszystko widział przemieniony w kruka carewicz Dymitr, przelatując niejednokrotnie nad stojącą na krawędzi upadku Moskwą. Nie znał jednak sposobu, by odzyskać ludzką postać, chociaż zwracał się do przeróżnych magów i próbował rozmaitych zaklęć. W końcu, nie mogąc dłużej znieść cierpienia ukochanego kraju, powrócił do Uglicza i przysiadł na parapecie okna matki. Maria od razu rozpoznała w ptaku swego syna, wpuściła go do środka i zapłakała gorzko nad rzuconym niegdyś bezmyślnie czarem. Przypomniała sobie jednak o jedynym sposobie na zdjęcie klątwy i natychmiast opowiedziała o nim synowi. Za radą magicznego zwierciadła poleciła Dymitrowi, by czym prędzej leciał do Polski, do miasta Sandomierz, gdyż tam może odmienić się jego los, a zarazem los Rosji.
W Sandomierzu natomiast żył pewien człowiek, który niedawno zyskał tytuł wojewody sandomierskiego. Był on wdowcem, a po zmarłej żonie pozostała mu jedynie piękna córka, Maryna, którą kochał całym sercem, lecz wychowywał ją twardą ręką, żeby wyrosła na dziewczynę pokorną i ułożoną. Pewnego dnia Maryna postanowiła zrobić sobie dzień wolny od nauki i wyszła z przyjaciółkami na spacer. Podczas spaceru zawiał gwałtowny wiatr i zerwał z włosów dziewczyny piękną wstążkę wyszywaną srebrną nicią, którą dostała od matki. Razem z przyjaciółkami usiłowały złapać wstążkę, jednak wiatr zaniósł ją na czubek wysokiego drzewa, na które żadna z nich nie potrafiła się wspiąć. Kiedy Maryna zrozumiała, że nie odzyska wstążki, rozpłakała się rzewnie i w tym momencie wylądował obok niej ogromny, czarny kruk, którego wystraszyły się jej przyjaciółki. Ptak nie zwrócił na nie uwagi i przemówił do Maryny.
- Dlaczego płaczesz, Maryno, córko wojewody?
Dziewczyna przestraszyła się bardzo, bowiem nie widziała nigdy wcześniej zwierzęcia mówiącego ludzkim głosem, mimo to odpowiedziała:
- Płaczę, bo wiatr porwał wstążkę mojej mamy na czubek tego drzewa i nie mogę jej odzyskać.
Kruk spojrzał w górę na czubek drzewa i dostrzegł błyszczącą srebrną nicią wstążkę. Zastanowił się chwilę, po czym zapytał:
- Czy jeśli ci ją przyniosę, zabierzesz mnie do swojego domu, pozwolisz mi jeść przy swoim stole i spać w twoim pokoju i będziesz całować mnie na dobranoc?
Dziewczyna wzdrygnęła się na myśl o spaniu w jednym pokoju z wielkim, okropnym ptaszyskiem, ale bardzo jej zależało, by odzyskać jedyną pamiątkę po matce, dlatego przyrzekła krukowi to wszystko. „Ojciec na pewno nie zgodzi się, bym trzymała go u siebie w pokoju”, pomyślała, podczas gdy kruk wzbił się w powietrze i bez najmniejszego trudu zdjął wstążkę zaplątaną w gałązki drzewa. Oddał ją Marynie, a ta pobiegła uradowana do domu z przyjaciółkami, zupełnie zapominając o złożonej obietnicy. Przypomniała sobie o niej wieczorem, kiedy jedząc z ojcem kolację usłyszała, że coś stuka w okno. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała na parapecie kruka, który ponownie przemówił ludzkim głosem:
- Maryno, córko wojewody, wpuść mnie, pozwól mi jeść przy swoim stole, tak, jak mi obiecałaś.
Maryna potrząsnęła głową i wróciła do jedzenia. Jednak jej ojciec, który był człowiekiem uczciwym i bardzo poważnie traktował wszelkie obietnice zmarszczył brwi i zapytał córkę:
- Czy obiecałaś mu to?
Dziewczyna przytaknęła, a ojciec rozkazał jej, by wpuściła kruka do środka
i dotrzymała swojej obietnicy. Zaraz po kolacji Maryna chciała odesłać kruka tam, skąd go przywiało, jednak ten zaprotestował gwałtownie, przypominając jej drugą część obietnicy. Słyszał to wojewoda sandomierski i jeszcze raz zapytał:
- Czy faktycznie mu to obiecałaś? – Maryna przytaknęła. – W takim razie musisz dotrzymać słowa. Idź teraz do swojego pokoju i przygotuj mu tam miejsce do spania, tak, jak mu przyrzekłaś.
Po tych słowach zostawił córkę samą. Dziewczyna nie chciała dotrzymać złożonej obietnicy, ale była posłuszna swemu ojcu, dlatego nie mówiła nic więcej, tylko udała się do swojego pokoju, gdzie przygotowała dla ptaka miejsce obok swojego łóżka. Posadziła kruka na posłaniu i zaczęła przygotowywać się do snu. Już miała się położyć, kiedy kruk odezwał się:
- Pocałuj mnie na dobranoc.
Maryna wiedziała, że ojciec nie ochroni jej przed spełnieniem i tej części obietnicy, dlatego westchnęła ciężko i krzywiąc się z obrzydzenia podniosła kruka, by go pocałować. W chwili, gdy jej wargi dotknęły czarnego łebka, ptak natychmiast przemienił się w przystojnego młodzieńca o ciemnych włosach. Przedstawił jej się jako Dymitr Iwanowicz i opowiedział jej o tym, jak został krukiem i o tym, jak za panowania złego czarnoksiężnika cierpi jego umiłowany kraj. Opowieść Dymitra wzruszyła ją do łez, dlatego natychmiast pobiegła do ojca i powtórzyła mu wszystko. Wojewodę bardzo zmartwił smutek ukochanej córki, dlatego postanowił pomóc jej przyjacielowi.
Nazajutrz wszyscy troje wyruszyli do Krakowa, aby spotkać się z królem Polski. Król przyjął ich z otwartymi ramionami i ze wzruszeniem wysłuchał historii carewicza. Jemu samemu leżało na sercu to, co działo się wówczas z Rosją, bo widział biedę poddanych czarnoksiężnika, dlatego rozkazał dowódcom swojej armii, aby poprowadzili żołnierzy za Dymitrem na Moskwę. Wojsko wyruszyło natychmiast, a Maryna z ojcem zostali w Krakowie.
W trzeci dzień drogi oddziałom carewicza drogę zastąpił ubogi staruszek, prosząc Dymitra o choćby kromkę chleba i skórę srebrnego lisa na dalszą wędrówkę, był bowiem głodny i zziębnięty. Żołnierze postanowili przepędzić starca, jednak Dymitr nie pozwolił na to. Rozkazał im znaleźć nie jedno a trzy najlepsze, najcieplejsze okrycia oraz dać nieznajomemu tyle chleba, ile będzie potrafił zabrać. Otrzymawszy to wszystko, zwrócił się do carewicza tymi słowami:
- W zamian za waszą dobroć, panie, pomogę wam, gdy będziecie potrzebowali.
Tymczasem w Moskwie szybko rozniosła się plotka o tym, że carewicz nie zginął w Ugliczu, a teraz wrócił, by uwolnić kraj od złego czarnoksiężnika. Słysząc to Godunow wezwał do siebie Wasyla i zmusił do powiedzenia prawdy. Wtrącił swojego ucznia do lochu, razem ze wszystkimi, którzy ośmielali się powtarzać plotki o carewiczu, sam zaś stworzył przy pomocy potężnej magii armię. Carscy żołnierze stworzeni przez Borysa zbudowani byli z żelaza, odporni na ciosy i niezwyciężeni, a oprócz tego tak liczni, że przewyższali swoją liczebnością największe europejskie armie. Takie właśnie wojsko wysłał czarnoksiężnik przeciwko Dymitrowi. Doszło do starcia, a wojska carewicza zostały doszczętnie rozbite.
Na szczęście widziała to Maria i przerażona tym, że jej jedyny syn może zginąć, zwróciła się do zaczarowanego lustra:
- Duchu zwierciadła, pomóż mu, ochroń go od zguby!
Słysząc to, zaklęty w lustrze duch przebudził się i odpowiedział smutno:
- Mogę mu pomóc, ale będzie to twoja ostatnia prośba.
Maria zgodziła się natychmiast i w tym momencie Dymitr stał się dla żelaznych żołnierzy nietykalny. Ciosy ich mieczy odbijały się od niego i nie raniły go, a każdy z nich pojawiał się jako głębokie pęknięcie w magicznym zwierciadle. Kiedy bitwa dobiegła końca, a reszta żołnierzy z żelaza wróciła do Moskwy, lustro rozpadło się na miliony kawałków.
Dymitr zrozumiał, że nie zdoła pokonać czarnoksiężnika przy pomocy wojska, postanowił więc znaleźć inny sposób na odbicie Moskwy z rąk uzurpatora. Wróciwszy do Polski poprosił króla, by ten wezwał magów, astrologów i wróżbitów. Król spełnił jego prośbę, jednak wezwani uczeni nie potrafili odpowiedzieć na pytania carewicza.
Kiedy ten porzucił już nadzieję, że znajdzie rozwiązanie, na dziedzińcu królewskiego zamku pojawił się pewien starzec, który bardzo pragnął zobaczyć się z gościem króla, twierdząc, że on jeden może rozwiązać jego problem. Królewskie straże chciały go odprawić, jednak Dymitr rozpoznał w przybyszu staruszka, któremu pomógł i postanowił go przyjąć. Zapytany, czy wie, w jaki sposób można wygrać z Godunowem, starzec zastanowił się chwilę, po czym wręczył carewiczowi niewielkiego, czarnego kota. Na pytanie zaskoczonego młodzieńca, w jaki sposób kot ma mu dopomóc, staruszek odrzekł zdawkowo:
- A któż wie, czy wielki Godunow (niech Bóg zachowa cara) jest prawdziwym czarnoksiężnikiem?
Po tych słowach rozpłynął się w powietrzu. Dymitr przez długi czas myślał nad słowami wędrowca, ale nie mógł odgadnąć, co też nieznajomy miał na myśli. W końcu zdecydował się pojechać do Moskwy, tym razem bez wojska. Przebrał się za kupca i razem z Maryną wyruszył do stolicy Rosji. Za jej namową przedstawił się strażom pałacowym jako sprzedawca najznakomitszych materiałów na carskie szaty i został wpuszczony na audiencję do Godunowa. Znalazłszy się przed jego tronem, ukląkł, jak należało kłaniać się carowi, dyskretnie wypuszczając ofiarowanego mu kota. Spojrzał odważnie w oczy czarnoksiężnika i powiedział:
- Ciekaw jestem, panie, czy naprawdę jesteście tak potężni, jak mówią?
Car oburzył się na te słowa, wstał z tronu i odparł gwałtownie:
- Oczywiście, że jestem!
Dymitr nie poprzestał na tym i zapytał:
- Ale czy możecie to udowodnić?
- Udowodnić? – powtórzył z niedowierzaniem car.
- Na przykład zamienić się w coś… W tygrysa?
- Nic prostszego! – zawołał z przekonaniem Godunow i natychmiast przemienił się w wielkiego, wspaniałego tygrysa o ostrych zębach i pazurach. – Czy teraz jesteście pewni mojej potęgi, kupcze?
Dymitr nie dawał jednak za wygraną.
- Dobrze, udowodniliście, że potraficie zmienić się w tygrysa, panie… Jednakże wciąż nie wiem, czy potrafilibyście stać się myszą.
- Myszą? – zdumiał się car. – Kpicie sobie ze mnie?
Zdenerwowany zuchwałością przybysza z głośnym trzaśnięciem zamienił się w szarą, pałacową mysz o długim, różowym ogonie. Gdy tylko mysz znalazła się naprzeciw carewicza, czarny kot tajemniczego wędrowca prychnął groźnie i rzucił się do ataku. Jednym susem dopadł mysz i zjadł ją na oczach Dymitra.
W chwili, kiedy zginął zły czarnoksiężnik, jego czary przestały działać. Od Moskwy odeszły klęski i nieszczęścia, na łąkach ponownie zakwitły kwiaty, a nad miastem zabłysło słońce. Stopniał śnieg i po długiej, srogiej zimie nadeszła wreszcie wiosna. Na ulice Moskwy wyszedł uradowany, szczęśliwy z powrotu prawdziwego cara lud, śpiewając pieśni na jego cześć. Dymitr został koronowany na cara i ożenił się z ukochaną Maryną, córką wojewody, którą kazał koronować na równą sobie władczynię, by mogli rządzić rozległym krajem razem. Z Uglicza powróciła Maria i na prośbę syna otoczyła stolicę opieką, chroniąc ją przy pomocy magii od wojen i niepokojów. Od tej pory mieszkańcy Moskwy żyli szczęśliwie, rządzeni przez dobrych, mądrych władców, a potężne miasto przetrwało do dziś, nie tracąc nic ze swej świetności.


No, to tyle. TUTAJ znajdziecie cały ebook. Jeśli dowiecie się, że to złośliwe oprogramowanie, to kliknijcie "zaawansowane", a później "kontynuuj na własną odpowiedzialność" - ręczę głową, że nie opęta Was szatan i nic złego nie stanie się z Waszym komputerkiem ;] Mam nadzieję, że Wam się ten twór spodobał… Wiele wspólnego z prawdą historyczną to nie ma, ale cóż, baśnie rządzą się swoimi prawami. Nie napisałam tylko, że żyli długo i szczęśliwie, bo by mi przez klawiaturę nie przeszło XD

Pozdrawiam Was bardzo, bardzo ciepło mimo całego tego zimna i zaraz chyba pójdę spać… Chociaż się boję, że zamarznę we śnie XD

10 komentarzy:

  1. Baśń przeczytam jak się wygrzebię spod przeprowadzkowego stosu, a na początku powiem Ci, że ciepła herbata i kawa doskonale wychładzają organizm i powinno je się pić w lecie z tegoż powodu. Tak, tak. Ciepłe.
    Polecam Ci w tym pięknym zimowym okresie kakao. Kakao nie pyta, kakao rozumie. ;3
    Buziaki i cieplutkie uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie herbata to eliksir życia, a piję ją zimą, latem, rano, wieczorem... I bardzo to smutne jest, jak nie pomaga T-T
      Do kakao mleko trzeba mieć, a tego u nas niet, tak samo jak miejsca w lodówce... Akademik mode reactivated =.=

      Usuń
  2. Ale fajne;D Trochę z bajki o żabie i o kocie w butach;D (i może z czegoś jeszcze, ale tyle rozpoznałam^^') Hah, to jak kiedyś moje dzieci poproszą mnie o bajkę na dobranoc, to odeślę ich do cioci AluXD
    U mnie w mieszkaniu grzeją, wiesz?XD Jabyś miała zamarznąć, to zapraszam do mnie;D
    Buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo miało być inspirowane braćmi Grimm XD właśnie te bajki, trafiłaś ;]
      jak dalej nie będą grzać to chyba zacznę dojeżdżać od Ciebie na uczelnię =.=
      Pozdrawiam ;]

      Usuń
  3. U nas na szczęście cieplutko, więc pozdrawiam Cię z naszego studenckiego mieszkanka. Również wczoraj zostałam dotransportowana z wieloma torbami, pudłami i kocykiem. Dzisiaj skończyłam się mościć w pokoju, który dzielę ze współlokatorką i żyć nie umierać. Jutro zajęć co prawda nie mamy, ale i tak się cieszę, że w końcu mogę wrócić na uczelnię!
    Fajna bajeczka, moje wprawne oko dostrzegło kilka nawiązań, jak choćby do księżniczki i żaby, ale bardzo mi się podobało. Nawet myślałam, że Kruk zamieszka z Ambrożym Kleksem i będzie przewodził chłopcom z imionami na "A", ale takie potoczenie się spraw jak najbardziej mi się podobało!
    Gratulacje pierwszej (chyba, nie wiem) publikacji w książce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miała być baśń inspirowana baśniami braci Grimm, więc pan Kleks chyba odpada XD
      u nas zaczęły grzać kaloryfery, ale nic to nie dało. są nastawione na 5, a w pokoju dalej syberiada opolska =.= Winter is coming.
      Ja jutro i pojutrze mam wolne XD
      No, pierwsza publikacja moja... Grunt, że da się wpisać do CV ;]

      Usuń
    2. Właśnie, można sobie wpisać w CeVałkę :D A to już jest duży plus! No u nas jest mega ciepło, więc wietrzę jak mojej współlokatorki nie ma, bo czasem nie ma czym dychać.

      Usuń
    3. Szkoda tylko, że się do stypendium nie liczy...
      U nas też już ciepło ;]

      Usuń
  4. Heh, tak sobie szperałam i gdzieś trafiłam. Niewiarygodne, że wreszcie znalazłam czas na poczytanie i skomentowanie (to już z cudem graniczy!).
    Przyznam się, że właśnie stanęła Ci na drodze wielbicielka legend i baśni (przecież to najlepsze źródło natchnienia! Sama już nie wiem ile ja sama naszperałam się w necie, żeby moje pomysły połączyć z legendami takiego czy owego ludu i zamieścić je w mojej opowieści)
    Grimm, Grimm, braci Grimm. Całe dzieciństwa, dziewczyno. Nie ma co udawać, chyba najlepsze baśnie świata (...)
    Bardzo podoba mi się Twój twór. Pomysłowe i... o matko, inspirujące. O błagam, dziewczyno, zaraz nieświadomie zmienisz mi fabułę XD Arrr... ale nie mogę być zła, bo to kurde jest genialne i tyle. A z racji tego, że czytuę raczej poważne opowiadania o "ciężkiej" akcji, Twoja baśń to miła odskocznia. Jestem ciekawa skąd taki pomysł. I dlaczego Rosja? (czy tylko ja uważam że rosyjskie imiona są takie zwiewne i właśnie idealnie pasują dp takich klimatów? A może za dużo Dziadów III?) Nooo nic... lubię to! ^^
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, cieszę się, że Ci się podobało ;]
      Rosja dlatego, że studiuję filologię rosyjską, interesuję się historią Rosji... i co? No i Dymitriada - mój ulubiony rozdział z tej historii. No powiedz, że nie jest baśnią sam w sobie - piękna dziewczyna, cudem ocalały książę i zły uzurpator! Cud, miód i orzeszki w karmelu ;]
      Dziady III szanuję, ale powiedzmy, że mam do nich, jak i do całej twórczości Mickiewicza sporo zastrzeżeń, o których mogłabym napisać doktorat XD
      Ja też pozdrawiam!

      Usuń

Czytelnicy