Cześć, harcerze ;]
Co u Was? Długo mnie nie było, ale
to dlatego (zawsze mam usprawiedliwienie dla swojej opieszałości, a niech mnie!),
że wybrałam się na narty i przez tydzień nie miałam internetu. Tak bardzo go
nie miałam, że w desperacji łapałam wifi na stoku, żeby próbować dodać zdjęcia
na fejsika, a potem stwierdzić, że w sumie wcale nie chcę, żeby na fejsiku
były.
Dzisiaj nie mam dla Was nic
odkrywczego, ot, kilka zdjęć i anegdotek z nart. Niemniej zapraszam.
Najpierw może wyjaśnię, dlaczegóż to
nazwałam Was harcerzami. Od razu mówię, żebyście sobie tego nie brali do
serduszek, po prostu wiem, że w znacznej większości jesteście z narciarstwem
nieobeznani. Broń porze, nie jest to przytyk w stronę niedbałej, nieeleganckiej
jazdy ;] Bo harcerzami to my nazywamy właściwie tych wszystkich, którzy w jakiś
sposób przeszkadzają na stoku i utrudniają poruszanie się na trasie poprzez:
- jazdę pługiem (narty do środka,
jakby się miało iksy i dawaj na dół, bez patrzenia, czy zaraz kogoś nie
rozwalisz)
- leżenie na stoku (można się
przewrócić, ale trzeba się podnieść, do jasnej anielki!)
- stanie „za bulką” (tam, gdzie nie
widać i ktoś, kto jedzie z góry może w delikwenta malowniczo wrypać)
- zajeżdżanie drogi
- ślizganie
Harcerze to również ludzie, którzy
jeżdżą niedbale, nieelegancko i psują krajobraz rozpiętym rozporkiem, jedną
nogawką bardziej, szlajfkami od kijów, niezapiętym pasem i tak dalej.
A kto i tak nie wie, o co chodzi,
mógł nie czytać, o! XD Sorry, ja po prostu nieświadomie wręcz posługuję się
narciarskim żargonem ;]
A teraz słuchać mnie fani
Sapkowskiego, sagi o Wiedźminie, a w szczególności fani niezwykłej postaci,
jaką jest niewątpliwie Emiel Regis Coś Tam Coś Tam. Otóż odkryłam, że pod
koniec sagi Regis wcale nie zginął, a w każdym razie teraz ma się całkiem
dobrze i śmiga sobie na nartkach w Nassfeld. Tutaj mam tego dowód:
Seriously, dopóki nie spojrzałam na
zdjęcie, nie miałam pojęcia, że ten gość tam był, a już zupełnie nie miałam
pojęcia, że tak wyglądał. Że w ogóle można tak wyglądać… Spieprzyłam, bo gdybym
wiedziała, że on tam siedzi, wzięłabym od niego autograf XD w każdym razie,
cieszę się, że nie zginąłeś, Regis. Trzymaj się ciepło ;]
Co do innych anegdotek, muszę Wam
opowiedzieć jeszcze o tym, jak moja siostra wygrała puchar internetu w
dziedzinie udanego przejęzyczenia. Zaczęło się od tego, że było tak ciepło, że
po zjechaniu z trasy zdejmowałam kask. Włosy mam dość gęste i lekko kręcone, co
sprawia, że wydają się gęściejsze, ale pod kaskiem się przyklapują, więc
musiałam je za każdym razem roztrzepać. W pewnym momencie zostałam zapytana, co
tak trzepię tym futrem i natychmiast odpowiedziałam ze stoickim spokojem, że szukam ojca swoich dzieci. No i dobra,
obśmialim, zapomnielim… a następnym razem Adnik też ściągnął kask i oznajmił z
szerokim wyszczerzem, że również szuka
dzieci swojego ojca. Następnie motyw ojca naszych dzieci przewijał się przy
codziennym graniu w karty. W myśl zasady, że kto ma szczęście w kartach, ten
nie ma szczęścia w miłości, ojciec moich dzieci postanowił zostać księdzem, a
ojciec dzieci Adnika właśnie siodła białego konia i wdziewa lśniącą zbroję.
Z tego samego źródła wywodzi się też
tytułowe hasło, kiedy to pewnego dnia zrobiło się chłodniej, a tu właśnie stoi
sobie przy wyciągu typek, którego z listy potencjalnych ojców dobrowolnie bym
nie skreśliła XD
No i oczywiście fotki, jak to bywa
po wyjazdach ;]
Pierwsza foteczka z wyjazdu, czyli Alu i Adnik przed domkiem w drodze na exploring the |
Chillout pod wyciągiem ;] |
Zaraz przed finałowym zjazdem trasą ochrzczoną przez nas "Karniakiem" |
A na koniec piosenka - hit sezonu. Cały wyjazd chodziła mi po głowie. Stare jak świat, ale dobre... I wpada w ucho.
Pozdrawiam Was serdecznie, koty
tudzież harcerze. Do następnego wpisu!
P.S Jakby kogoś to ciekawiło, to TUTAJ można się dowiedzieć więcej o ośrodku, w którym jeździliśmy, a nawet znaleźć nasze zdjęcia w zakładce fotopoints ;]
P.S Jakby kogoś to ciekawiło, to TUTAJ można się dowiedzieć więcej o ośrodku, w którym jeździliśmy, a nawet znaleźć nasze zdjęcia w zakładce fotopoints ;]
Kurczę, ale Ci zazdroszczę! Dawno nie byłam na nartach. Kiedyś to się jeździło z dadem na krzywy ryj, za darmo, ale później zaczęły go boleć kolana. xD
OdpowiedzUsuńjak za darmo, gdzie? XD
UsuńMojego też bolą, może to taka domena ojców, którzy jeżdżą na nartach?
W takim sensie, że mi płacił, no bo skoro mnie zabrał, to trzeba dziecku zafundować xD teraz jakbym chciała, to trzeba by było wyskoczyć z własnych chajsów :-D
UsuńKasia coś kojarzy tego pana z Wiedźmina, ja nie mam zielonego pojęcia, kim on jestXD Ale i tak wygląda genialnieXDD Mistrzu drugiego planuXD
OdpowiedzUsuńFajnie, że Wam się wyjazd udał^^ Chciałabym umieć jeździć na nartach albo na desce... Ale wtedy stworzyłabym nową, specjalną kategorię przeszkadzaczy na stokuXD
Pozdrawiam:) I pozdrów też Adniczka;)
Wiedziałam, że Kasia będzie kojarzyć ;]
UsuńTaa i nie mówiłoby się "jedziesz jak harcerz" tylko "jedziesz jak Spokoyoh"? XD A na snowboardzistów to my mówimy parapeciarze, ale tak w sekrecie, to ja bym się chciała nauczyć na desce.
Adniczka pozdrowię przy okazji ;]
No i pozdrawiam Ciebie i Kasię ;]
Jakie urocze! (nie byłam na nartach od zarania dziejów wolę się nie kompromitować)
OdpowiedzUsuńChłopce są fajne. Mój mnie rzucił tydzień temu :D
Ale za to moja przyjaciółka, która twierdziła, że utraciła jakąkolwiek seksualność ostatnio odczuła pociąg do naszego wspólnego znajomego i tak mnie tym zaszokowała, że sama się boję teraz z nim spotkać (kolega z Poznania, znajomość z internetów od przeszło 5 lat, jej się udało być na Pyrkonie i kolegę obejrzeć na własne oczyska i zrobił wrażenie).
Hah!
W sumie słusznie, jeste pół na pół harcerzem. Bo jeździć nie potrafię, ale też nie próbuje, stąd zawada na stoku nie jestem :D
OdpowiedzUsuńOkey, ciekawie :D Fotecki też ciekawe. No nic, ja muszę czekać na swoją lepszą przyszłość, może kiedyś będę jeździć na nartach. Może ktoś mnie nauczy, aczkolwiek najpierw ktoś mnie musi wziąć :D I może jeszcze trochę funduszy by się przydało na obkupienie się w sprzęt. Hm... Jak będę bogata... :D