środa, 30 kwietnia 2014

Rozważania okołoreligijne part 2, czyli szatan i tak Was dopadnie

Witam Was, paskudy ;]
Zgodnie z zapowiedzią, dzisiejszy wpis poświęcam drugiej stronie religijnej barykady, czyli katolom (jeszcze raz apeluję o niemylenie z katolikami!). Nie ma co dzisiaj przeciągać wstępu, po prostu zapraszam na wpis.
Let’s get ready to hate!


Z początku pozwolę sobie wyjaśnić różnicę pomiędzy katolami i katolikami. Otóż katolicy to ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa, uczęszczający do kościoła i żyjący chociaż mniej więcej według przykazań, prawd wiary i różnych prawideł swojej wiary. Fajni ludzie, sama się do nich zaliczam. Natomiast katole to ci, których wymienię poniżej.

1) Szatanofile
Moi zdecydowani ulubieńcy. Ludzie, dla których szatan jest wszędzie, a Bóg tylko w kościele. Najwięcej jednostek szatana kumuluje się w pacyfkach, tęczy i gender, natomiast można typa znaleźć również w Harrym Potterze, pentagramach narysowanych na ławkach w sali 205 Collegium Maius UO i tatuażach z naklejek. Szatan jest wszędzie, pływa w wodzie i fruwa w powietrzu i czai się w krzakach, próbując chwycić odpowiednią chwilę, żeby opanować nasze biedne, dziewicze dusze. Nie ma przed diabłem żadnej obrony: nasza inteligencja i siła woli są niczym przy jego, a ponadto atakuje zarówno bardzo religijnych (żeby odciągnąć ich od Boga) i niewierzących (bo tak). Generalnie mamy przesrane.
Tak, Hitler i Stalin też byli według nich opętani, a „Egzorcyzmy Emily Rose” to historia absolutnie prawdziwa.

2) Klapkooczni
Inaczej ignoranci, którzy nie dadzą sobie wytłumaczyć, że świat ma więcej niż 6000 lat i że teoria Darwina nie jest jakąś obrazą majestatu. Ludzie, którzy do dzisiaj wierzą w instytucję „narodu wybranego”, nie potępiają zbrodni wielkiej inkwizycji, chętnie poszliby na krucjatę przeciwko muzułmanom, gejom i liberałom. Dają sobie wpuszczać do mózgów rydzykowonatankową sieczkę i chcą, żeby Jezus był królem Polski. No i oczywiście Maryja jest tylko polska i niczyja inna!

3) Gadżeciarze
Gdyby mogli wynieść z kościoła wszystko, co „święte”, nie zostałby kamień na kamieniu. Bardziej niż Bóg liczą się dla nich gadżety, takie jak pochlapany wodą święconą krzyżyk, płomyczek odpalony od paschału, obrazek z Janem Pawłem II i różne takie. Zdecydowanie nadużywają słowa „święty” wobec przedmiotów, najchętniej wmieszaliby w zaprawę do domu pot świętego Jana, a zamiast przed tabernakulum klękają przed relikwiami. Nie rozumiem tego, ale wiem, że tradycja gadżeciarzy wywodzi się jeszcze ze średniowiecza, więc może nie muszę wszystkiego rozumieć. Jednakże podobno katolik nie powinien wierzyć w zabobony typu „nie pójdę do piekła, bo mam na szyi kawałek blaszki, fuck yeah”. Czym wiara w moc relikwii i medalików się różni od wierzenia w moc pogańskich amuletów?

4) Grzechoznawcy
Wiedzą, kiedy grzeszysz lepiej od ciebie i mogliby całą noc rozwodzić się nad tym, co grzechem jest, a co nie. Przy czym mają zawsze w tej kwestii jakąś swoją pokrętną filozofię. Trochę się łączą z wolnoniemyślicielami, ale o tym za chwilę.

5) Roczniaki
Pojawiają się w kościele raz na rok, najczęściej w wielką sobotę, kiedy radośnie idą z całą rodziną święcić jajka, klękają przed pustym tabernakulum i absolutnie nie mają pojęcia, co jest naprawdę ważne. Nie mogą się zdecydować, kim są w życiu. Dziecko ochrzczą i poślą do komunii, ale sami nie wiedzą po co. Chyba po to, żeby sąsiedzi nie gadali. Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo jest dla nich świetnym gruntem, ale może to tylko moje odczucia.

6) Celebryci
Głównie kobiety, najczęściej spotykane gdzieś w okolicach służby liturgicznej. Przez lata spędzone w scholi poznałam pełno dziewczyn, które starały się wybić na śpiewaniu w kościele. Zamiast ubogacać liturgię, one występowały. Jest to jedna z wielu przyczyn, dla których w efekcie zrezygnowałam ze śpiewania, po prostu irytowały mnie one.
Oczywiście wśród „cywilów” też zdarzają się celebryci, a największe ich stężenie wypełza w okolicy pierwszego listopada, ale o tym już pisałam.

7) Wolnoniemyśliciele
Wierzą po swojemu. Jeśli czują Boga bardziej na łące niż w kościele, to idą w niedzielę na łąkę i generalnie mają gdzieś wszystkie ustalone z góry reguły. Dobra, przyznaję, że trochę jestem takim wolnoniemyślicielem, bo nie lubię za bardzo stosować się do reguł, niemniej dla mnie jeśli jest się w jakiejś religii to nie można jej naginać do własnych, chwilowych potrzeb. Wiara to nie fanfiction.

No i to tyle, moi kochani. Hejt musi być równy i sprawiedliwy ;]
Trochę mi się środa rozciągnęła w czasie, ale sami rozumiecie, pakuję się. Teraz mogę Wam już powiedzieć: jutro wyjeżdżam do Pitera, więc za niedługo znowu możecie oczekiwać fotoreportażu z wyjazdu do Rosji ;]

No i jeszcze macie obrazek na pocieszenie, bądź nie:




I do następnego, koty!

5 komentarzy:

  1. Znowu bardzo trafnie Alu <3 Dużo widuję tych roczniaków, ale mam też piękny przypadek szatanofila. Jest to mama pewnej osoby z naszej szkoły, co prawie że leciała po egzorcystę, bo na balu gimnazjalnym motywem przewodnim były Chiny i "kto wie co te chińskie znaczki znaczą, a w ogóle ten smok na ścianie jest taki szatański". W ogóle bal to zło, a dziewczyna w sukience krótszej niż za kolana to na pewno opętana jest, bo kto by się normalny ubierał jak dziwka . A jak pojechaliśmy na warsztaty medialne, to okazało się że nie tylko pentagramy i pacyfki są TagBardzoZue, ale także i motyle, a nawet trójkąty -.- Ale swoją drogą, tego całego gender to ja też nie popieram.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do kogo? XD A bardziej na temat...

    Pierwsza sprawa, która bardzo, ale to bardzo działa mi na nerwy.  No bądźmy szczerzy, ja jestem w pewnym sensie fanem Jana Pawła II. Ale oprócz zachowania katoli, denerwuje mnie też zachowanie atejistuf. Uderzając w temat od zupełnie innej strony - niektórzy ludzie idą i pierdzielą coś o januszu pawlaku, który najpewniej był pedofilem i w ogóle to wcale nie jest tak, że oprócz faktu, że był papieżem, był też wybitnym Polakiem-artystą. Ale polaaaaki-robaki, kto by to docenił!

    Druga sprawa - Roczniaki i Wolnomyśliciele. No kurczę, nijak nie mogę przyklasnąć stwierdzeniu, że do kościoła to trzeba biegać w każdą niedzielę. Nie. Zważywszy na fakt, że polski kościół to cyrk obfity w pozłacane gadżety, manipulację i przedziwne poglądy... Nie mów mi, że idę do kościoła dla Boga, a nie dla księdza, bo jak już tam siedzę, to słucham pieprzenia księdza i niczego więcej. Chodzę, bo chodzę, bo dobrze mi się tam odpływa, niekoniecznie w stronę nieba. Ale otworzenie Biblii w domu, czy myślowy monolog skierowany do Jezusa Chrystusa podczas jazdy autobusem, to dla mnie taka sama, o ile nie lepsza modlitwa jak w kościele. Ważnym aspektem pewnie jest Eucharystia, tylko że oprawka do niej jakoś nie zachęca :<

    W Twoim wywodzie zabrakło mi tylko Formułkowców, którzy są zdania, że jak modlitwa, to tylko Ojcze Nasz, bo przecież niczego innego Stwórca nie wysłucha.

    Źle ze mną, tak sądzę XD Ostatnimi czasy wiara w ludzkość trochę mi siadła. W samą siebie też niestety, ale to już inna historia. Miłej wycieczki w każdym razie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście u mnie zaległości jak z Kęt do Izumo, ale to już chyba normalka^^''
    Hah, oba posty takie... prawdziweXD I dziwnie znajome, jakby tak rozejrzeć się po otoczeniu.
    Ale Ty się nie śmiej. Niby taki zwykły motylek, ale kto wie...? Wąż jest już oklepany może więc Szatan chce zmylić przeciwnika?;P I pomyśleć, że śmiałam się z Toffisi jak goniła motyle... A ona po prostu walczyła ze Zuem! Idę ją przytulić w nagrodę
    :3 (dobra, do tego każdy pretekst jest dobry;D)
    Pozdrawiam i życzę udanego wyjazdu;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, mazurki świąteczne :D ostatni raz spotkalam się z nimi... w podręczniku do języka polskiego w podstawówce. Poważnie! U mnie nie ma zwyczaju pieczenia ich. Ale wasze wyglądały wspaniale!
    Dlatego właśnie przeszłam na agnostycyzm :D Ha ha ha, masz rację, ateizm jest troszkę wadliwym pojęciem, bo każdy w coś lub kogoś wierzy. Ja się śmieję, że wierzę w siebie! Ale ogólnie nie mam nic do osób wierzących, podziwiam, szanuję i nie whcodzę im na ambicję dopóki nie próbują mnie na siłę zaciągać do kościoła ewentualnie odprawiaja nade mna egzorcyzmy lub używają słów kluczy "bo nie wypada", "nie przystoi", 'co powie ten i ten". Po czymś takim niestety dostaję szału. Muszę się nauczyć kilku śmiesznych ripost na tego typu rzeczy.
    A podział bardzo dobry i bardzo prawdziwy.
    Katole - boscy. W sensie boski podział. Najbardziej lubię grzechoznawców, którzy zatruwają życie, znęcają się psychicznie nad nad innymi, wszystko wiedzą lepiej, a w niedzielę dumnie idą do komuni. Ech, ech, musiałam ponarzekać. Już mi lepiej :D

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy