środa, 21 maja 2014

Piter i inne przeciwności losu

Witam ;] 
Wiem, że dosyć dawno mnie nie było, ale tak się złożyło właśnie, że najpierw mnie pochłonęło pisanie pracy na konkurs, później mnie pochłonęła wycieczka do Petersburga, a później trzeba się było z powrotem ogarnąć na studiach i tak wyszło. Niemniej, już jestem. Zaraz przejdę do piterskiej fotorelacji, ale najpierw muszę załatwić kilka spraw organizacyjnych. 
Zapraszam. 


Tak się składa, że kilka dni temu, a dokładniej 18 maja, Diagnoza skończyła dwa latka swej średnio chwalebnej egzystencji w internetach. Chciałam z tej okazji zmienić szablon na bardziej profysjonalny, ale jakoś wyleciało mi z głowy. 
Jeśli chodzi o statystyki to wygląda to mniej więcej tak:
Łączna liczba wyświetleń strony wynosi 14954, natomiast najpopularniejszy wpis to w dalszym ciągu Przepis na gniota. Jeśli chodzi o wyświetlenia zza granicy to dalej prowadzą Stany Zjednoczone i Rosja, ale zdarzają się też odbiorcy z innych krajów, nawet z Kenii. Jeśli chodzi o liczbę postów, to wynik się utrzymał - 32 wpisy na rok. Oj, trzeba się poprawić! Blog doczekał się 21 obserwatorów - wielkie dzięki! Komentarzy łącznie opublikowano 609, z czego 36 w Spamowniku. Z dniem dzisiejszym Spamownik przestaje istnieć. 
Dziękuję Wam serdecznie za wierne tkwienie przy mnie wśród burzliwego Internetu. Dzięki za wszystkie jednorazowe wejścia, za komentarze i uwagi, za dyskusje pod wpisami i ogólnie za to, że od dwóch lat razem diagnozujemy psychozę. 


A teraz relacja piterska ;]

Zacznę może od tego, że potwierdziła się teoria, że miejsca tworzą ludzie, bo gdyby nie tak świetna ekipa, to ta wycieczka byłaby nie do zdzierżenia. Organizacyjnie było naprawdę źle, natomiast my się super bawiliśmy i wychodziliśmy z założenia, że wredną panią pilot i kulawą organizację lepiej obśmiać niż na to narzekać. 
Co do samego Pitera to jest to dużo bardziej europejskie miasto niż Moskwa i na pewno mniej tam rzeczy, które mogłyby nas zadziwić. Ja sama spodziewałam się, że to miasto zrobi na mnie większe wrażenie. Jest tam jakaś magia i coś niezwykłego, ale myślałam, że raczej dostanę tą niezwykłością w twarz, zamiast ją subtelnie wyczuwać. Oczywiście nie widziałam wszystkiego, co warto zobaczyć, bo jest to nie do wykonania w tydzień, ale jestem pewna, że jeszcze nie raz tam wrócę. 
A teraz już wrzucam fotki ;]

1. Autokar zagłady
Miał być luksusowy i mieć WC, a był niewygodny i ciasny, a że jechaliśmy nim 26 godzin do postoju i później kilkanaście do samego Petersburga, to boleśnie to odczuliśmy. Ale impreza była już w drodze do Pskowa. 

 Autokar - sypialnia. Nie dało się wygodniej XD Mam nadzieję, że koledzy się nie pogniewają o wykorzystanie wizerunku... ;]


Autokarowa roślinność - Roślinka Ewelinka. Niestety nie uchwyciłam na żadnym zdjęciu muchy Marceliny, która towarzyszyła nam od Opola, ale na pewno Was teraz gorąco pozdrawia ;]
I oczywiście selfka, jak wszędzie to wszędzie XD

2. Nasz sierociniec hostel
Część ludzi poszła mieszkać do hotelu kawałek dalej, a myśmy się przed tym bronili rękami i nogami. I dobrze, bo to u nas były najlepsze imprezy. Ogólnie wyglądało, jak wyglądało, ale w sumie było tam bardzo sympatycznie poza tym, że robili naprawdę paskudne jedzenie. 

Tutaj tego nie widać, ale władze hostelu zadbały o to, żeby nie wchodzili tam pijani ludzie i zastawili na nich pułapki w postaci drutów rozciągniętych tuż nad ziemią. A szczerze to nie wiem, co to było i po co.

Ups... się spsuło się XD
 


Mimo wszystko nie chciałabym przejść do hotelu. Za nic. 

3. Pierwsze wyjście na miasto
Bo wszyscy chcieliśmy zobaczyć, że to miasto jest piękne. Wróciliśmy jakoś po czwartej w nocy XD

Bardziej maniakalnej miny się nie dało XD A za nami Obwodnyj Kanał. 

Półżywe ludzie w kolejce po hajs ;]

 Grzejemy się przy ogniu na polach marsowych. Generalnie lało, wiało, od hostelu dzieliło nas pół Petersburga... Ale ciągle była w nas siła XD




A do takiego klubu zabrał nas znajomy naszego organizatora. Drinki w centrum Pitera za piętnaście złotych? A niby czemu nie? XD

 Newa by night. Zachwycajcie się ;]
Wprawdzie zamiast białych nocy były takie lekko fioletowe, ale zawsze coś, nie? Bardzo mi smutno, ale nie mam zdjęcia podniesionych mostów, bo za bardzo byłam zajęta zachwycaniem się, żeby szukać aparatu XD


4. Metro
Bo Alucardyna nie byłaby sobą, gdyby się nie jarała metrem, prawda? Petersburskie metro jest znacząco mniejsze od moskiewskiego, ale poza tym jest w sumie bardzo podobne. Działa na tych samych zasadach - wejdziesz raz i możesz objechać całe metro za niecałe trzy złote, o ile nie wyjdziesz na powierzchnię. Niektóre stacje nie mają zejścia na peron i dlatego jest tam strasznie duszno. No i oczywiście jest to najgłębsze metro na świecie, ponieważ zostało zbudowane pod Newą i wszystkimi kanałami Pitera.




Tam prawdopodobnie nie wolno wchodzić, ale kto by się tam...
Rekonstrukcję tych schodów już zamówiłam do mojego pubu w klimacie metra 2033, który planuję otworzyć XD
A tam już na pewno nie wolno było włazić... 
A tak wyglądają wejściówki do metra. Jedną taką sobie zachowałam na pamiątkę. 

5. Peterhof
Masa złota i fontanny, czyli to, co Rosjanie lubią najbardziej. Kumpel zwiedził ten sympatyczny park nad Zatoką Fińską na wózku inwalidzkim, ponieważ wieczorem pod prysznicem szalała burza i złamał sobie nogę. Ale nie o tym chciałam. W każdym razie Peterhof na pewno warto zobaczyć, bo raczej nie ma czegoś podobnego nigdzie w Europie. 



Tak sobie myślę, że zdjęcia w ogóle tego nie oddają... Jedźcie tam! 














 

Peterhof - widoki z parku przed pałacem.




A tutaj już nasze wspaniałości nad zatoką. A nad zatoką właśnie zaczynała się prawdziwa burza...

A to był pomnik Piotra I, któremu trzeba było wrzucić monetę do cholewy buta, żeby kiedyś jeszcze przyjechać do Petersburga. Trafiłam. W końcu jestem córką koszykarza, to zobowiązuje XD

Dobra, kochani, będzie tego na raz. Następna porcja moich piterskich przeżyć... hmm... następnym razem, czyli nie wiem dokładnie kiedy. Mam nadzieję, że się podobało. 
Pozdrawiam bardzo!


5 komentarzy:

  1. Łaaa, bardzo się podobało. Nigdy tak naprawdę nie byłam za naszą wschodnia granicą, jakoś nie mój klimat, a przynajmniej takie mam wrażenie. Jadąc do Grecji mieliśmy podobne warunki do spania, ale jakoś daliśmy radę. Ogólnie zdjęcia na pewno nie oddają tego, jak tam naprawdę jest! Ach to wszechobecne złoto. I współczuję koledze. Ale ładny wózek mu dali :D I czuję, że nie widzę na zdjęciu tej cholewki ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, za bardzo nie boli, za to do końca wycieczki się nie mógł opędzić od lasek XD
      No, taki skrawek widać. Dodałabym filmik, ale tam wszyscy przeklinają, jak nie trafiają, a to jest kulturalny blog ;]
      Chciałabym bardzo do Grecji, masz jakiś tani kontakt tam?
      Cieszę się, że się fotki podobały, postaram się szybko dodać ciąg dalszy ;]

      Usuń
    2. Grecję załatwiał nam facecik od WOKu w liceum. Więc kontaktów brak ;< Chyba on miał tam znajomą, bo cała wycieczka kosztowała naprawdę niewiele.

      Usuń
  2. Kurczę, jak ja Ci zazdroszczę tych wycieczek! Nie mogę wyjść z podziwu dla tych złotych fontann, i to jeszcze w takiej pogodzie... Na żywo musi robić niesamowite wrażenie XD Wyjdź, fuksiarzu :D A do baru radośnie wparaduję! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ten bar szybko powstanie XD
      A no robi, robi. Jeszcze wszystko przed Tobą ;]

      Usuń

Czytelnicy